w

Specjalista przestrzega przed konsekwencjami przechodzenia na przemysłową produkcję jabłek

23 stycznia 2024 r. w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Minikowie odbył się Zjazd Sadowników Województwa Kujawsko-Pomorskiego, udział w nim wzięli też sadownicy spoza regionu.

Pierwszym prelegentem był dr Grzegorz Gorzała, główny specjalista Głównego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa, który mówił o integrowanej produkcji roślin, czyli takiej, która w uprawie i nawożeniu wykorzystuje postęp technologiczny i biologiczny, i kładzie szczególny nacisk na zdrowie ludzi, zwierząt oraz na ochronę środowiska. Poświadczeniem takiej produkcji musi być certyfikat, wydawany na rok przez jednostkę certyfikującą. Jest ich 10 – listę można znaleźć na stronie internetowej GIORiN. Stawka w ramach ekoschematu do integrowanej produkcji roślin wynosi 292,13 euro za hektar. Z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że na 30 listopada 2023 r. w ramach integrowanej produkcji roślin złożono 65 663 wniosków, w tym 287 w województwie kujawsko-pomorskim.

W Minikowie była też mowa o problemach związanych z przechowywaniem owoców. Dr Krzysztof Rutkowski z Instytutu Ogrodnictwa – Państwowy Instytut Badawczy pytał: – Na ile jesteśmy w stanie przewidzieć ich jakość i sprzedać na rynku owoców świeżych, a ile z tego zostanie zagospodarowane przez przemysł sokowy?

Dr Rutkowski przypomniał, że jabłka mają wiele atrybutów, ale najważniejszym jest jędrność. Sadownicy mierzą ją, korzystając ze specjalnych urządzeń.

– I tak źle, jak w styczniu 2024 roku, jeszcze nie było – powiedział. – Pomiar czterech szampionów spakowanych na tacce, kupionych za 6,60 zł w jednym z marketów wykazał, że nie nadawały się do jedzenia. Jeśli taki owoc pójdzie w świat, to zapomnijmy, że kupi go ponownie. Klient w sklepie też go nie weźmie, kolejnym razem kupi cytrusy.

Specjalista przestrzegał przed konsekwencjami przechodzenia na przemysłową produkcję jabłek. – A to się dzieje ze względu na mniejsze koszty produkcji. Sady sokowe są prostsze, ale ograniczenie ochrony roślin powoduje wzrost zachorowalności, a cięcie mechaniczne – potężne zagęszczenie koron, silne wystąpienie bawełnicy i parcha. Jeśli przekształcimy pojedyncze hektary sadów deserowych na sokowe, to nie będzie wielkiego problemu, ale jeśli 60 procent – bo tyle owoców deserowych trafia do przerobu – to uważam, że naruszy to równowagę biologiczną. Pojawią się problemy w sadach deserowych. Już były doniesienia o zaniedbanych sadach i odławianiu w nich szkodników, które wcześniej nie były odławiane.

Dr Rutkowski mówił też o zmianach na rynku borówki.

– Do niedawna królowała w przechowywaniu wśród owoców miękkich, mieliśmy wzrost ceny, jeśli wyszliśmy poza typowy okres zbioru, ale te czasy się skończyły przez bardzo dynamiczny wzrost produkcji borówki w Peru. W efekcie mamy owoce z Ameryki Południowej na koniec naszych zbiorów i przechowywanie nie ma już takiej wartości – tłumaczył.

Komplikuje się też sama produkcja owoców, ze względu na wycofywanie substancji czynnych na rzecz poprawy bioróżnorodności. – Rolnictwo jest aktywnością, która świadomie dąży do ograniczenia różnorodności biologicznej, ale Polska na tle Unii Europejskiej jest uważana za kraj o najwyższej bioróżnorodności na wszystkich możliwych poziomach. Możemy być dumni, że jako kraj jesteśmy jednym z najcenniejszych terenów przyrodniczych w całej Europie – podkreślił dr Grzegorz Pruszyński, menadżer ds. produktów biologicznych w Agrii Polska sp. z o. o.

O kurczącym się rynku substancji czynnych mówił: – Unia Europejska tego kierunku nie zmieni, prof. Sobiech z Poznania prognozuje, że w najbliższych latach stracimy kolejną połowę środków ochrony roślin.A w zamian nie wchodzą nowe.

– Ponieważ Unia Europejska ma najbardziej wymagający system rejestracji środków ochrony roślin: drogi i długotrwały – tłumaczył dr Pruszyński. – Firmy nie zawsze podejmują rejestrację, bo jej koszt może się nie zwrócić. Od momentu wymyślenia substancji, do momentu wprowadzenia jej do obrotu, mija czasami ponad 10, nieraz blisko 15 lat i kosztuje około miliona euro. Tyle trzeba zainwestować, żeby zarejestrować jeden środek, a Unia czasami wycofuje środki bez mrugnięcia oka. Musimy się jakoś odnajdować w tej rzeczywiści, szukać metod alternatywnych.

Doradcy sadowniczy zalecali m. in. metody biologiczne. Tomasz Sikora z UPL Polska sp. z o. o. mówił o biostymulacji i regulowaniu plonu w uprawie jabłoni i gruszy; Sebastian Przedzienkowski z Yara Poland sp. z o. o. o efektywnym nawożeniu dolistnym wapniem, Jan Gurzyński z Intermag sp. z o. o. o nowoczesnych rozwiązaniach w dokarmianiu pozakorzeniowym, a Wojciech Rybiński z ICB Pharma o preparatach stymulujących wzrost i odporność roślin.

źródło: pomorska.pl

UDOSTĘPNIJ

Jest on oskarżony o oszustwa na prawie 12 mln zł, w stosunku do 240 sadowników

Zimowe cięcie jabłoni / sadu | Robert Binkiewicz, Agrosimex