w ,

Coraz bardziej zacierają się granice między polską a zachodnioeuropejską produkcją jabłek!

foto: www.istockphoto.com
Po raz kolejny po powrocie do kraju jesteśmy utwierdzani w przekonaniu, że coraz bardziej zacierają się granice między polską a zachodnioeuropejską produkcją jabłek. Porównując plony z naszych sadów, zwłaszcza z tych gospodarstw gdzie postawiono na nowoczesną agrotechnikę, widać wyraźnie, że absolutnie niczym nie różnią się one od jabłek z sadów niemieckich czy austriackich. Z czasem różnice te będą się zacierać jeszcze bardziej, gdyż na Zachodzie poważnie potraktowano obecnie kwestie redukcji kosztów produkcji, w tym tworzenie nowych inwestycji.
Sady w wielu miejscach przestały być pięknymi ogrodami z idealnie przyciętą trawą a stały się ciężko pracującymi kwaterami, gdzie racjonalizuje się wszystkie wydatki.
Dotyczy to głównie usprawnienia pracy ręcznej oraz zoptymalizowania zabiegów chemicznych, choćby poprzez odejście od niektórych, zwykle drogich a mało przydatnych, niestety intensywnie reklamowanych produktów i działań technologicznych.
Jeśli już mówimy o nowych inwestycjach, to są to głównie prace mające w pierwszej kolejności zabezpieczyć plony przez zniszczeniem, a więc zakup sieci antygradowych czy systemów antyprzymrozkowych.
Tego typu optymalizacja produkcji, choćby poprzez radykalne podniesienie wydajności coraz droższej pracy ręcznej, połączone z uporządkowaniem polityki odmianowej, to kolejny etap jaki czeka i naszych producentów. I wydaje się, że nie będzie z tym większego problemu.

Natomiast to co fundamentalnie różni nas od rynków zachodnich, to poziom zorganizowania środowiska a zwłaszcza relacje między producentami i handlem.

Dlatego to w tym segmencie należy u nas dokonać jak najszybciej zmian. To co w PL jest niebytem, chaosem i dyktaturą, tam przyjmuje formę współpracy, planowania, wspólnych rozmów i handlowego szacunku. Dlatego absolutnie nie wolno zgadzać się z twierdzeniem, że główną przyczyną niskich cen w naszym kraju jest to, że nie umiemy produkować owoców wysokiej jakości. To stwierdzenie cały czas podgrzewają nasze największe firmy handlowe, które tłumaczą w ten sposób swoją niechęć do obrotu produktami premium, zdecydowanie droższymi od tych, jakie obecnie masowo ściągają z południa Polski do swoich przewymiarowanych magazynów w cenie 50gr/kg. Firmy, które w podobny sposób, w dużej mierze spowodowały ubiegłoroczną, jesienną stagnację i późniejszą zapaść rynkową. Firmy, które z jednej strony narzekając na brak towaru do wczesnowiosennego handlu w sezonie 2021, nagle latem go odnalazły i do tej pory podają na rynek ubiegłoroczne jabłka.
Stare kapcie, które obecnie skutecznie blokują sprzedaż tegorocznej produkcji, utrzymują jednocześnie jej ceny na niskim poziomie.
Ułatwia to zakup tanich, zewnętrznych jabłek wątpliwego pochodzenia i jakości, czego fatalne skutki są już widoczne na półkach sklepowych największych sieci handlowych. I znowu zanotujemy spadek spożycia o kolejne 50tys. ton, gdyż konsument zamiast bezsmakowych staroci lub nadpsutej tanizny, wybierze znacznie lepiej wyglądające owoce jagodowe lub cytrusy. Dlatego, narzekając na brak jakości w naszym kraju, niech grupy handlowe przestaną opierać swój byt na obrocie tandetą niewiadomego pochodzenia.

Czy ktokolwiek bada jaki jest w takich owocach choćby poziom pozostałości?

Niech grupy handlowe zaczną, jeśli jeszcze tego nie osiągnęły, w pierwszej kolejności wymagać jakości od własnych udziałowców, choćby poprzez zastopowanie wynagradzania produkcji przemysłu, poprzez jego sprzedaż jako deseru w wątpliwych promocjach z podłogi.

PS. Na załączonym filmie widać, że na południu Niemiec zbiory są już na ukończeniu. Tu resztki drugiego rwania jabłek odmiany Pinova:
UDOSTĘPNIJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Konary: ciągnik siodłowy marki scania zderzył się z traktorem.

Włoscy sadownicy za jabłka odmiany Golden Delicious otrzymują 3 zł/kg!