w

Sadownik szuka pracowników do zbiorów jabłek. Zaproponował kontrowersyjną stawkę

  • Jeden z producentów jabłek opublikował w internecie ogłoszenie o pracę przy zbiorach i zaproponował stawkę godzinową, która sprowadziła na niego wielką krytykę
  • Sadownik kontrowersyjną stawkę argumentował kosztami produkcji i nikłymi zyskami
  • Potencjalni pracownicy zwracali uwagę także na to, że sadownik nie oferował żadnej umowy

Niemal każdy sadownik boryka się obecnie z niedoborem dwóch czynników: rąk do pracy i czasu. Producenci jabłek muszą szybko zebrać tegoroczne plony, żeby nie zostały zniszczone przez przymrozki. Dlatego starają się zatrudnić jak najwięcej chętnych do pracy. Nie zawsze oferują jednak godne stawki, czego najlepszym przykładem jest sadownik z okolic Bydgoszczy.

Producent jabłek postanowił poszukać pracowników, publikując ogłoszenie w internecie. Choć sądził, że w ten sposób najszybciej dotrze do potencjalnych zainteresowanych dodatkowym zarobkiem, to srogo się rozczarował. Powodem była stawka za godzinę pracy, którą zaoferował. Sadownik wycenił pracę na poziomie 14 zł netto za godzinę, a na dodatek — o czym informuje „Express Bydgoski” — nie zaproponował żadnej umowy stałej.

Ogłoszenie niemal natychmiast spotkało się ze stanowczą reakcją internautów, którzy odwołali się do aktualnych przepisów dotyczących minimalnego wynagrodzenia. „Zgodnie z przepisami, najniższa stawka na godzinę wynosi 23,50 zł brutto, czyli jakieś 21 zł »na rękę«. Pan powinien dać przynajmniej o 30 proc. więcej, żeby znaleźć kandydatów” — tak przekonywał jeden z komentujących, którego wypowiedź przytoczył „Express Bydgoski”. Inny kandydat napisał: „Sam rób za tyle. Przecież najniższa stawka godzinowa wynosi około 21 zł na rękę”.

Sadownik z okolic Bydgoszczy nie zamierzał korygować wysokości stawki. Podkreślił, że poza pieniędzmi zapewnia także dowóz na miejsce pracy oraz ciepły posiłek w trakcie zbiorów. I dodał jeszcze: „Jedna osoba w ciągu ośmiu godzin, czyli podczas dniówki, zerwie przeciętnie 300 kilogramów jabłek. Zarobi 112 zł na czysto. Sprzedaję owoce do grupy producenckiej. Płaci mi średnio 70 groszy za kilo. Wychodzi 210 zł. Odliczając koszty pracownicze, nawet 100 zł nie zarobię” — wyjaśnił sadownik, którego cytuje „Express Bydgoski”.

Co więcej, producent jabłek odniósł się również do zarzutu braku jakiejkolwiek umowy. Swoje działanie motywował dużą rotacją pracowników. „Rekordzista pracował u mnie bodajże 3 dni. Większość przyjeżdża na dzień, potem już się nie pokazuje. Rotacja duża, bo nie każdy nadaje się do pracy w sadzie i nie każdy ma chęci. Jak miałbym zgłaszać do ubezpieczeń każdego, kto niby chce u mnie pracować, to niepotrzebnej roboty tylko bym sobie dodał” — wyjaśnił.

źródło: https://businessinsider.com.pl

UDOSTĘPNIJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stworzona została specjalna linia soków tłoczonych, po gradzie. Carrefour wspiera sadowników.

Ceny jabłek przemysłowych – 25 października