w ,

Wyprodukuj, sprzedaj i… nie otrzymaj należnej zapłaty 

Mieszkająca w Warce p. Aneta Duch prowadzi gospodarstwo sadownicze wraz ze swoim mężem. Niestety kilka lat temu przekonała się, że wiąże się to z ogromnym ryzkiem oraz z tym, że nie zawsze na swojej drodze spotyka się uczciwych partnerów handlowych. W 2020 r. kobieta wraz z mężem sprzedała wyprodukowane jabłka firmie Frutica z Góry Kalwarii i do dzisiaj nie otrzymała pieniędzy za zdane owoce. O kulisach sytuacji opowiedziała naszej redakcji.

Zawód sadownika nie jest łatwy – nie tylko ze względu na to, że wiąże się z ciężką pracą fizyczną, ale również obciążeniem nieustannym stresem. Ten niepokój związany z produkcją „pod chmurką” towarzyszy sadownikom permanentnie. Nieustannie bowiem zastanawiają się nad tym, czy: rośliny nie przemarzną, pąki zawiążą, będą pracownicy, zdąży się zebrać plony, owoce dobrze się przechowają, będzie komu je sprzedać i jak odzyskać za nie pieniądze. Z tym ostatnim problemem już od czterech lat boryka się rodzina z Warki, która nie otrzymała należności za sprzedane jabłka.

Jak informuje Aneta Duch: Współpracowaliśmy z firmą Frutica z Góry Kalwarii przez dłuższy czas. Na początku wszystko było w porządku: zamówienia, terminowe płatności, cena taka, jak w innych grupach, faktury – aż do tej jednej, feralnej, wystawionej w 2020 r., opiewającej na 35 tys. Zrozumiałe jest, że każdy może mieć jakieś opóźnienia, ale to trwało miesiącami i mimo naszych próśb oraz telefonów pani Klaudia N. (pełniąca funkcję Prezesa Zarządu) nie przelała nam pieniędzy. Tłumaczyła się trudną sytuacją spowodowaną pandemią oraz tym, że jej również ktoś nie zapłacił w terminie. W ten sposób wszystko trwało w nieskończoność. Jedyną kwotą, jaką udało nam się odzyskać z tej faktury, było 5 tysięcy.

Firma – jak podkreślała poszkodowana – mimo nieuregulowania poprzednich zobowiązań, nadal handluje, jednak operuje w tym momencie gotówką. W lipcu ogłaszała, że kupuje paprykę, a gdy skomentowałam to w odpowiedni sposób w sieci, moje wypowiedzi zostały natychmiast usunięte, a ja – zablokowana.

Jak się okazuje, osób, którym nie wypłacono pieniędzy, jest więcej. Są to sadownicy z różnych miejscowości, czekający już od kilku lat na należności (kwoty także są rozbieżne – sięgają nawet pięćdziesięciu czy stu tysięcy). Aneta Duch wspominała, że były nawet spotkania z poszkodowanymi, by napisać do sądu pozew zbiorczy, jednak pomysł ten został porzucony. My próbowaliśmy indywidualnie, byliśmy u adwokat, która pisała ponaglenia, ale to nie przyniosło rezultatu. Potem nasze dokumenty trafiły do Ogólnopolskiego Instytutu Pomocy Przedsiębiorcom we Wrocławiu. Po kilku rozmowach telefonicznych z nimi pojawiło się światełko w tunelu.

To jednak nie pozwoliło na zakończenie tej sytuacji. Aneta Duch mówiła, że odbyła się sprawa w Sądzie Rejonowym w Grójcu (pierwsza w grudniu 2022 roku – wyrok zapadł na naszą korzyść, potem były odwołania, jednak w kwietniu 2023 r. wyrok został utrzymany w mocy). Tam pani Klaudia N. przyznała się do winy, ale twierdziła, że zrobiła to nieświadomie, mówiła, że jej również nie wypłacono pieniędzy (na co nie miała jednak dowodu w formie dokumentu). W rezultacie sąd orzekł, że powinna oddać zaległości i w ramach czynu, który popełniła, odpracować godziny na cele społeczne. Należności jednak nie zostały zwrócone. Komornik (w styczniu tego roku) sprawdzał majątek dłużniczki i okazało się, że pani Klaudia N. go formalnie nie posiadała i nie posiada. W tej chwili pracuje w firmie sprzątającej, jednak nie na pełen etat. Kwota, którą zarabia, jest tak mała, że komornik nic nie może zająć na poczet spłaty zobowiązań. Może jakimś rozwiązaniem byłoby to, żeby dłużniczka odpracowała w gospodarstwie tę kwotę, bo dlaczego to my mamy być stratni? – dodawała z żalem rozmówczyni.

Anna Duch w swoich wypowiedziach podkreślała także przykry fakt, jaki wiąże się z sytuacją sadowników – człowiek musi chodzić i żebrać o wypłaty pieniędzy za własne jabłka. Sytuację właścicieli gospodarstw aktualnie pogarszają także wysokie ceny prądu – faktury za prąd przychodzą bardzo wysokie. Gdy komory są włączone, rachunek sięga ponad 10 tysięcy złotych i musimy to zapłacić, nikt się nad nami nie lituje – dodawała pokrzywdzona. Lepiej byłoby wysypać tamte jabłka na przemysł, przynajmniej pozyskalibyśmy wtedy fundusze na wypłaty dla pracowników, a tak minęło już tyle czasu i nadal nie otrzymaliśmy pieniędzy od firmy Frutica z Góry Kalwarii.

Jak w takim razie można ustrzec się przed tego typu sytuacjami? Anna Duch stwierdziła, że jest to bardzo trudne, ale teraz – po tamtych negatywnych doświadczeniach oraz wielu nerwach – już wiemy, że mimo wszystko trzeba mieć bardzo trzeźwy umysł i pewnego rodzaju samozachowawczość, która objawia się m.in. w kierowaniu się rozwagą oraz zasadą ograniczonego zaufania przy wybieraniu partnerów handlowych. Najbezpieczniej jest dokonywać sprzedaży, która będzie opierać się na płaceniu jeszcze tego samego dnia.

XK

UDOSTĘPNIJ

Przed nami kolejny atak zimy z intensywnymi opadami śniegu i marznącymi deszczami powodującymi gołoledź.

Sadownik stworzył dla sadowników platformę do sadu