W dniu dzisiejszym nasza redakcja otrzymała bardzo ciekawą wiadomość od jednego z sadowników uprawiających czereśnie.
Ponieważ wiadomość ta zawiera bardzo wiele ciekawych wątków dotyczących przyszłości dla uprawy czereśni, postanowiliśmy podzielić się z państwem tą informacją i niżej zamieścić cały tekst wysłany przez sadownika:
Wciąż słyszę od innych, jakie to czereśnie są dobre, jakie zdrowe. Postanowiłem teraz, dopóki jest jeszcze czas przed rozpoczęciem kolejnego sezonu czereśniowego napisać do Pani prośbę.
Jako sadownik posiadający 3 hektarowy sad czereśniowy proszę, aby zwróciła Pani swoją uwagę na rynek handlu czereśniami w Polsce.
Osobiście uważam, że sytuacja w tym obszarze dramatyczna była już kilka lat temu. Teraz ,właściwie to już nie wiem jak ją zdefiniować.
Unia Europejska narzuciła sadownikom swój rejestr środków ochrony roślin, do którego musimy się stosować. Stosowanie tych środków wiąże się z coraz wyższymi nakładami.
Pracownicy z zagranicy dawno przestali być tańsi od polskiego pracownika, ale cieszymy się i dobrze, że w ogóle są, bo polskich pracowników do prac sezonowych brakuje i bardzo ciężko ich pozyskać.
Rząd to chwili obecnej chyba jeszcze nigdy nie pochylił się nad losem producentów owoców miękkich w Polsce.
Handel w Polsce czereśniami nie jest i nigdy nie był regulowany to właściwie typowy dziki zachód.
Kiedy przychodzi sezon, w ciągu dnia praca w sadzie, a nocami koczowanie w busach na giełdach owocowo-warzywnych.
Wielokrotnie widziałem w sezonie busy uczestniczące w zdarzeniach drogowych. Bo niewielu to wie, ale w sezonie czereśniowym sadownicy często pracują ponad swoje siły, żeby sprzedać to, co wyprodukowali i mieć na chleb dla swoich rodzin.
Owoców z importu jest na rynku coraz więcej. Tylko dlaczego większość importu owoców czereśni pochodzi z krajów spoza UE. Na przykład Turcja, Serbia, Mołdawia, Chile, Uzbekistan, pewnie Ukraina również. Polskie czereśnie są ściśle kontrolowane pod względem zabronionych substancji, wykorzystywanych przez sadowników. Te spoza Unii takich warunków już spełniać nie muszą. I tak prawdę mówiąc, nikt tego nie kontroluje.
Niestety nasze, krajowe czereśnie bardzo często są wyrzucane lub w ogóle nie rwane, ponieważ nie ma komu ich sprzedać w sezonie. Niestety nie da się cenowo konkurować z czereśniami z krajów spoza UE. Czereśnie z Węgry, Hiszpania, Grecja wierzę, że produkowane są w podobnych warunkach i za pomocą podobnych środków ochrony roślin co w Polsce więc ceny owoców z tych krajów są podobne do naszych krajowych, a co za tym idzie, ich udział w rynku owocowym jest mniejszy ze względu na mniej konkurencyjną cenę względem czereśni Polskiej.
Proszę, aby ktoś zajął się regulacjami importu czereśni i innych owoców, które są produkowane w Polsce i aby wprowadzone zostały ograniczenia importu owoców tylko do krajów, które stosują środki ochrony roślin zgodnie z przepisami art. 57 pkt 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1107/2009 z dnia 21 października 2009 r. dotyczącego wprowadzania do obrotu środków ochrony roślin i uchylającego dyrektywy Rady 79/117/EWG i 91/414/EWG (Dz. Urz. UE L 309 z 24.11.2009, str. 1 z późn. zm.), w okresie trzymiesięcznym.
Ktoś musi wspomóc sadownictwo w Polsce, inaczej w niedługim czasie polskie czereśnie mogą zniknąć z rynku.
Wszyscy sadownicy czekają na mądre, prorozwojowe rozwiązania i wierzymy, że nadejdą jeszcze normalne lata, gdzie po sezonie w sierpniu człowiek nie będzie musiał zastanawiać się, czy wystarczy mu pieniędzy na zakup środków ochrony roślin potrzebnych do wyprodukowania towaru w przyszłym roku.
Z poważaniem.
Zaniepokojony sadownik
To jest .,najprawdziwsza’prawda!