w

Rolnicy nie mogą się zgodzić na wdrażanie Zielonego Ładu, który ma ich praktycznie zniszczyć

Polscy rolnicy zorganizowali protesty w niemal każdym regionie kraju. Czy to dopiero początek i przyjdzie dzień, jak niedawno w Berlinie, że tysiące ciągników zobaczymy w Warszawie?

Jan Krzysztof Ardanowski:

Tego nie wiem, ale jedno jest pewne – już przelała się czara goryczy. Rolnicy czują się zagrożeni zarówno z powodu importu z Ukrainy jak i nielogicznej polityki unijnej. I faktycznie nie chodzi tylko o Polskę, ale w wielu krajach i w Holandii, i Belgii, i w Niemczech oraz w naszej części kontynentu dostrzega się te dwa główne problemy, dlatego ta fala rolniczych protestów przetacza się przez całą Unię Europejską. Obawiam się, że dopóki nie nastąpi otrzeźwienie wśród polityków, to będzie rok ogromnych protestów rolniczych.

Rolnicy nie mogą się zgodzić na wdrażanie ideologii klimatycznej czyli Zielonego Ładu, który ma ich praktycznie zniszczyć. I wiele wskazuje na to, że są jedyną grupą społeczną, mogącą zatrzymać te nielogiczne pomysły. 

Zielony Ład wielu ludziom kojarzy się przede wszystkim z ekologicznym rolnictwem, mniejszym zużyciem chemii i pestycydów, skróceniem drogi produktów „z pola do stołu”. Czyli „brzmi pięknie” i nie ma mowy o niszczeniu rolnictwa. Dlaczego więc Zielony Ład jest nie do zaakceptowania?

Jak tłumaczy Ardanowski:

Prosta odpowiedź jest taka, że ma służyć konkretnym celom czyli ograniczeniu produkcji w UE, przejściu na żywność syntetyczną i import. I nie ma przesady w tym, co mówię.

Wystarczy podać kilka przykładów – pomysłów z Zielonego Ładu. 10 proc. gruntów rolniczych docelowo ma leżeć odłogiem, czyli rolnicy mają zrezygnować z upraw. Tereny dawniej osuszone i wykorzystywane teraz pod uprawy czy pastwiska będą odbierane rolnikom, by z powrotem zostały zalane. Unia chce zwiększyć do 30 proc. powierzchnię terenów chronionych, gdzie nie będzie rolnictwa.

Są też prawdziwie absurdalne zalecenia dla rolników, jak choćby to że od 2027 roku nie będzie można hodować kur w klatkach, choć zaledwie 5–7 lat temu hodowcy specjalnie budowali je zgodnie z unijnymi wymogami. A minister rolnictwa Niemiec zaproponował nawet, by każda kura miała kamizelkę odblaskową, żeby była – gdy wyjdzie na jezdnię – lepiej widoczna dla kierowców. Cielęta, które dotąd były odchowywane oddzielnie, teraz mają zostać przy „matkach”, chyba tylko po to żeby je inne krowy w stadzie zadeptały.

To wszystko prowadzić ma do zmniejszenia terenów rolniczych a w konsekwencji i produkcji roślinnej, i produkcji zwierzęcej. Dlatego rolnicy protestują, faktycznie biorąc na siebie ciężar walki o bezpieczeństwo żywnościowe.

źródło: wpolityce.pl

UDOSTĘPNIJ

Zagraniczny portal twierdzi, że: Ukraina pomaga polskiemu agrobiznesowi zarobić więcej pieniędzy

Coraz wyższe koszty, a stawki dla sadowników sprzed dwudziestu lat!