w

Pracownikom, trzeba zapłacić około 300 złotych. A mimo to, rąk do pracy i tak… brakuje.

To jedno z najważniejszych narzędzi, używanych obecnie w sadach. Mogą być pneumatyczne, elektryczne, ręczne. Na rynku wybór sekatorów jest olbrzymi. Na Sandomierszczyźnie – jak okiem sięgnąć – trwa zimowe cięcie drzew.

Dwanaście hektarów. Kilkunastu pracowników. Tydzień cięcia. I będzie gotowe. – I tego się trzeba trzymać – mówi jeden z pracowników.

Najlepiej trzymać się zasady, aby jabłonie i grusze, przycinać zimą, gdy korzenie, są jeszcze w fazie spoczynku. Z kolei śliwy, brzoskwinie, czereśnie i wiśnie- latem, po owocowaniu. Bez względu na gatunek drzew przyciąć trzeba zarówno pień główny, jak i boczne. – Ta gałązka gruba, ona nie daje tyle owoców, usuwamy te grube, a te cienkie, o takie zostawiamy – pokazuje pracownik.

Wszystko po to, aby pobudzić roślinę do wzrostu i owocowania. Kazimierzy Dyka, tłumaczy, takie cięcie, trzeba robić każdego roku. – Trzeba koniecznie to robić, bo bez tego jabłek nie ma. Drzewa momentalnie zdziczeją i nic z tego nie bezie – wyjaśnia Kazimierz Dyka.

Cięcie, można wykonać sekatorami ręcznymi, pneumatycznymi, elektrycznymi. Najtańsze są ręczne. Za elektryczne- trzeba dać nawet kilka tysięcy złotych, ale warto, przekonuje Mirosław Pryszcz, bo to oszczędność… czasu. –  Taki sekator bateryjny wytrzymuje jedna dniówkę pracownika, bite osiem godzin wytrzyma zapewnia Mirosław Pryszcz, przedstawiciel producenta sekatorów.

Tymczasem pracownikom, trzeba zapłacić około 300 złotych za 8 godzin. A mimo to, rąk do pracy i tak… brakuje. Na taki zabieg, sadownicy, muszą wydać nawet dwa razy więcej, niż kilka lat temu. Dlatego coraz częściej, przekonują się do mechanicznego cięcia.

źródło: https://kielce.tvp.pl/

UDOSTĘPNIJ

Gdzie będą strajkować sadownicy 9 lutego? Sprawdź szczegóły!

Grawerowane jabłka to dość opłacalny biznes