Z roku na rok spotykamy coraz więcej odmów wypłaty ubezpieczyciela za szkody wywołane w związku z anomaliami pogodowymi.
Polska nie ukrywając, jest regionem, który dość często jest nawiedzany przez huragany, gradobicia, ulewne deszcze lub przymrozki. W związku z występującym zagrożeniem dla uprawy sadowniczej, wielu sadowników decyduję się na ubezpieczenie swojego sadu od ewentualnych zagrożeń pogodowych. Stawki za ubezpieczenie są niemałe i potrafią wynieść od kilu, kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych!
Pani Katarzyna z powiatu Rawskiego wraz z mężem jak co roku ubezpieczyła swój sad od szkód wyrządzonych przez grad, huragan, ulewy, przymrozki.
Ubezpieczyliśmy łącznie 10 hektarów od gradu oraz w tym 5 hektarów od mrozu – informuje sadowniczka.
Pogoda w Polsce tak jak pisaliśmy, jest bardzo nie przewidywalna i 4 październiku 2020 roku na terenie powiatu Rawskiego wystąpiło gradobicie! Zdjęcia gradobicia na terenie powiatu Rawskiego wraz z opisem sytuacji zamieściliśmy w materiale prasowym:
Pani Katarzyna w związku, że ubezpieczyła swój sad i wydała nie małą kwotę na ubezpieczenie, zwróciła się do ubezpieczyciela po odszkodowanie.
Wszystkie procedury zostały zachowane. Pani Katarzyna miała trzy kontrole. Pierwsza w ciągu 7 dniu od zgłoszenia sprawy, kolejna po zbiorach oraz ostatnia w końcu roku 2020 bardzo formalna (opisowa) kontrola.
Cała historia wydaje się normalna, aż do momentu odpowiedzi jaką otrzymała Pani Katarzyna od ubezpieczyciela! Odpowiedź jest w mniemaniu sadowniczki absurdalna:
W przedmiotowej sprawie, na podstawie przeprowadzonych oględzin upraw i dokonanej analizie uszkodzen, nie stwierdzono szkody spowodowanej gradobiciem powodującej utratę plonu glównego, za którą Towarzystwo ponositoby odpowiedzialność. Analiza wskazuje na liczne uszkodzenia mechaniczne, które spowodowały głębokie, niezagojone przecięcia skórki owoców wykonanym zabiegiem prześwietlania sadu przy użyciu sprzętu rolniczego. Ponadto stwierdzone deformacje jabłek, zarówno na spadach jak i wiszących na drzewach nie zostały spowodowane gradem, gdyż są to uszkodzenia wywołane naturalnymi czynnikami oraz upadkiem z wysokości.
W piśmie jednoznacznie rozumiemy, że sadowniczka miałaby rzekomo sama zniszczyć swoje plony za pośrednictwem maszyny do cięcia mechanicznego sadu. Sadownicy natomiast doskonale zdają sobie sprawę, że NIKT NIE WYKONUJE ZABIEGU MECHANICZNEGO PRZEŚWIETLANIA SADU W TRAKCIE ZBIORÓW!
Wytłumaczenie ubezpieczyciela JEST JEDNYM WIELKIM ABSURDEM!
Co najciekawsze jak informuje nas Pani Katarzyna: Sąsiedzi obok przez miedzę też mają ubezpieczenie, tak samo odnieśli straty w plonie po gradzie z 4 października 2020 roku jak my i im wypłacono odszkodowanie. Jak mówi Pani Katarzyna tam kwota, którą miał wypłacić ubezpieczyciel jest stanowczo mniejsza, niż ta której domaga się sadowniczka.
Pani Katarzyna oczywiście zebrała wszelkie dowody na wystąpienie gradu w jej sadzie 4 października 2020 roku i od otrzymanego pisma odwołała się za pośrednictwem kancelarii prawnej, a my czekamy na dalsze informacje od sadowniczki w tej sprawie.
Poczta służy do wysyłania listów, a nie ubezpieczania upraw. Trzeba wybierać pewnego i sprawdzonego ubezpieczyciela.
A jest taki? Każdy jeden broni się rękami i nogami od wypłaty, a taka szkoda to kilkaset tysięcy zł.