Program wycofania jabłek z rynku ma polegać na tym, że jabłko deserowe, które teraz jest w chłodniach będzie sprzedawane na przemysł.
Sadownik za sprzedany kilogram będzie otrzymał zapłatę z zakładu oraz dopłatę ze Skarbu Państwa.
Zainteresowanie koncentratem jabłkowym z Polski jest bardzo duże. Wpływ na cenę ma również wysoki kurs euro – to w tej walucie sprzedawany jest koncentrat.
Utrzymuje się wysoka dynamika sprzedaży soku jabłkowego z Polski https://t.co/jAv6XXBMwG
— Kobieta w Sadzie (@kobietawsadzie) April 7, 2022
Zakłady przetwórcze obniżają ceny zakupu surowca… bądź wstrzymują się z zakupami – informuje Marcin Piwnik, starosta powiatu sandomierskiego.
Kolejna obniżka ceny na jabłka przemysłowe https://t.co/hLtwKxayZa
— Kobieta w Sadzie (@kobietawsadzie) April 7, 2022
– Uruchomienie wsparcia finansowego w postaci programu wycofania jabłek z rynku na cele przetwórcze po zapowiedziach Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi stanie się faktem. Pytanie tylko czyje rachunki bankowe ono zasili? Ewidentnie widzimy celowe działanie zakładów przetwórczych, aby cenę obniżyć, tym samym kupić surowiec po niższych cenach, a ewentualna rekompensata finansowa ma niby zadowolić sadowników. Niebywałe, że po tak trudnym ubiegłorocznym sezonie i po poniesionych kosztach przechowania przez sadowników, nadal chce się ich po prostu wykorzystać. Jedynym rozwiązaniem, które może wstrzymać te działania jest zapisanie w rozporządzeniu wykonawczym do mechanizmu wycofania jabłek z rynku na cele przetwórcze ceny minimalnej na zakładzie na przykład pod 60 groszy za kilogram. Rekompensata na podstawie faktur dostaw jabłek przedstawiona do agencji płatniczej powinna wynosić minimum 30 groszy do kilograma jabłka. Najbardziej racjonalnym wydaje się wstrzymanie dostaw jabłek na przemysł do czasu uruchomienia programu po godziwych cenach – ocenia starosta w wywiadzie dla schodnia.eu
– Cena wyprodukowania w 2021 kilograma jabłek to jedna złotówka. Przechowanie do tego momentu to koszt kolejny 40 groszy za kilogram. Mamy więc stawkę 1,40 złotego. Podawanie ceny 60 groszy za kilo przy sprzedaży dla zakładu plus 30 groszy sugerowanej dopłaty to uwłaczanie godności polskiego sadownika. W każdym cywilizowanym kraju do kosztów produkcji dolicza się jeszcze marże, a w tym przypadku mamy sprzedać poniżej kosztów produkcji i przechowania – mówi Marta Przybyś, sadownik z Koprzywnicy i liderka AgroUnii w Świętokrzyskiem.
źródło: echodnia.eu