Ważnym elementem każdej gospodarki krajowej, także naszej, polskiej, jest własna wytwórczość, własny handel i dystrybucja, która niewątpliwie przekłada się na całokształt funkcjonowania życia gospodarczego kraju i jego obywateli. Należy tu podkreślić, że szczególne znaczenia ma to przypadku dóbr wytwarzanych przez polskich sadowników, rolników i przedsiębiorców – czytamy na jablonka.info
Cytując polskiego socjologa Feliksa Konecznego, należy się zgodzić z jego stwierdzeniem:
FAKTYCZNE ZNACZENIE POLSKI ZALEŻEĆ BĘDZIE OD TEGO CZY ZDOŁA WYZYSKAĆ NALEŻYCIE SWE DARY PRZYRODY i CZY W POLSCE WYTWORZY SIĘ POLSKI HANDEL I PRZEMYSŁ. BEZ SPEŁNIENIA TEGO WARUNKU BĘDZIEMY DLA EUROPY TYLKO KRAJEM, ALE NIE SPOŁECZEŃSTWEM, KOLONIĄ DLA PAŃSTW SILNYCH EKONOMICZNIE.
W skali państwa handel, w tym handel zagraniczny jest regulowany przez krajową strategię i politykę, zmierzającą do takiego kształtowania struktury i kierunków handlu, by były one zgodne z potrzebami gospodarki narodowej.
Aby osiągnąć sukces w każdej dziedzinie życia także w handlu zagranicznym, potrzebna jest niewątpliwie gra zespołowa. Każdy z nas wie, że sukces można osiągnąć tylko codzienną ciężką pracą oraz działaniem zespołowym dla dobra wspólnego. Polska jako trzeci producent pod względem ilości owoców i warzyw w EUROPIE, a w wielu gatunkach pierwszy jest skazana na ich eksport, gdyż nie jesteśmy w stanie zagospodarować całej produkcji na naszym krajowym rynku. Export staje się zatem ryzykowną koniecznością a nie wyborem. Jednak gdy analizuje się nasze działania w handlu zagranicznym polskimi owocami, to śmiało można je porównać do gry polskiej reprezentacji narodowej w piłkę nożną.
Możemy mieć najlepszego napastnika na świecie, ale jeśli ten kapitan nie będzie miał do kogo podać piłki albo pozostałych 10 zawodników nie potrafi jemu podać tej piłki w kluczowych momentach meczu, to cały mecz zakończy się klęską, a my będziemy po raz kolejny śpiewać „nic się nie stało”, Polacy nic się nie stało. Tak niestety można bardzo krótko podsumować działania w handlu polskim jabłkiem na rynkach zagranicznych.
Jest on niezorganizowany, chaotyczny, bez pomysłu bez wsparcia instytucji do tego powołanych, pozbawiony długofalowej strategii, prowadzony w myśl zasady – każdy sobie rzepkę skrobie.
Kibice obserwujący to wszystko jak zawsze licząc na cud. Tylko czy ten cud się wydarzy? Czy nie wyczerpaliśmy już limitu cudów? Myślę że zgodzą się ze mną osoby, które lubią piłkę, że tylko gra zespołowa, wspólny cel, wzajemne wsparcie i zaufanie, dobrze i wspólnie realizowana strategia doprowadzą zespół do zwycięstwa. Dzisiaj obserwując i analizują sytuacje z handlem na zagranicznych rynkach polskim jabłkiem, a może nawet szerzej polskimi owocami i warzywami , możemy zaobserwować i użyć przenośni obrazowej „z polskim jabłkiem jest jak z polską piłką nożną”. Z meczu na mecz, z sezonu na sezon jakoś to będzie i modlitwa o cud.
Rozwijając dalej myśl, możemy mieć najlepsze stadiony, dobrych piłkarzy, najlepszych napastników, najlepszą infrastrukturę, nowoczesne ogromne chłodnie ale jeśli nie mamy strategicznej, zorganizowanej gry zespołowej, która doprowadzi do sukcesu w sprzedaży na rynkach zagranicznych, to wszyscy uczestnicy rynku owoców i warzyw na tym stracą.
Możemy powoływać, dyskutować, przedstawiać najlepsze pomysły resortowi rolnictwa czy też samemu Ministrowi, ale cóż po tych wspaniałych pomysłach, kiedy ten jak najlepszy trener naszej reprezentacji po prostu nie ma jak stworzyć drużyny ze skonfliktowanych zawodników. Możemy wdrażać najlepsze decyzje, merytorycznie uzasadnione, ale nie ma komu ich zrealizować bo skonfliktowane środowisko nie chce ze sobą współpracować tylko obwinia siebie nawzajem. Nie można robić ciągle tego samego i liczyć, że coś się zmieni. Podobnie jak podczas meczu ciągle liczyć, że będzie cud i Robert Lewandowski strzeli bramkę na wagę zwycięstwa, później bramkę wyrównującą a na koniec honorową Takie myślenie, podobnie jak myślenie, że ktoś za nas samych rozwiąże nasze wspólne problemy handlowe wyprowadzi nas i polskie sadownictwo na manowce.
Jako kraj nie mamy choćby strategicznych planów dla sadownictwa, chyba że są one tak tajne że większość sadowników o nich nie wie. A przecież Polska jako największy europejski producent jabłek, pieczarek, borówek, porzeczek powinien dbać o wypracowaną trudem pracy rolnika pozycję produkcyjną. Mało powinniśmy ją rozwijać i ją pielęgnować każdego dnia, gdyż rolnictwo w Polsce daje pracę i godne życie kilku milionom Polaków. Ponadto nic nikomu nie jest dane raz na zawsze w tym nasza pozycja europejskiego lidera w produkcji jabłek. Dobrze by było ten statut utrzymać. Dlatego trzeba stanąć do zespołowej gry. Myślę tutaj o zespołowej grze urzędników, firm handlowych, rolnikach. Każde z tych ogniw jest bardzo ważne. Ważne w procesie obsługi rynków zagranicznych.
Trzeba sobie jasno powiedzieć niezależnie od sprawowanych funkcji tych urzędowych, handlowych czy związanych rolnictwem instytucji, że handel, a w szczególności handel zagraniczny powinien w pełni wykorzystywać potencjał produkcyjny naszego rolnictwa. Cofając się produkcyjnie tak jak niektórzy proponują tracimy pozycję którą już raz zdobyliśmy. Dlatego nie możemy się cofać. Ważne jest zatem, żeby podczas meczu (który trwa o polskie sadownictwo), rozgrywający widzieli napastników, obrońcy rozgrywających, bramkarz organizował grę obrony a trener i sztab szkoleniowy dobrze ułożył krótko i długofalową strategię. Trener i sztab szkoleniowy powinni układać strategię a zawodnicy ja na boisku realizować. Tylko takie działanie daje szansę na końcowe zwycięstwo. Dlatego wszyscy, podkreślam wszyscy musimy dojrzeć do gry zespołowej. Zaczynając od producenta, poprzez firmy handlowe, urzędy, instytucje odpowiedzialne za promocję i wsparcie handlu musimy zacząć doceniać grę zespołową.
Wyrażam nadzieję, że cała branża sadownicza, którą pozwoliłem sobie porównać do polskiej reprezentacji, przełamie swoją niemoc handlową i wszyscy wygramy ten mecz na stadionie Światowej Gospodarki Rolnej.
autor: Radny Rady Powiatu Grójeckiego Michał Pruś
Polskie jabłko jest najlepsze. Z piłką ma wspólny tylko kształt