Problem mają właściciele winnic położonych na południe od Szczecina. W Winnicy Turnau w Baniewicach (gmina Banie) od kilku dni płoną specjalnie rozstawione na polu pochodnie. W ten sposób właściciele próbują ochronić winorośle przed zimnem.
– Kwiecień nie rozpieszcza – przyznają. – Sytuacja jest naprawdę bardzo trudna. Pracujemy ciężko, żeby ochronić krzewy przed powrotem zimy.
Pracownicy winnicy walczą z nocnymi przymrozkami, próbując nieco ogrzać powietrze.
Na szczęście, do naszego regionu nie dotrą siarczyste mrozy, wystarczy więc podwyższyć temperaturę powietrza o jeden-dwa stopnie, by uratować krzewy i tegoroczne zbiory (przynajmniej w części). A co za tym idzie, uchronić się przed dużymi stratami.
Nocne przymrozki, po wyjątkowo ciepłej wiośnie, są bardzo niebezpieczne. Krzewy winne już weszły w okres wegetacyjny. Są więc najbardziej narażone na zimno – podaje dziennikbaltycki.pl
Każdy próbuje je ratować jak może. W Baniewicach np. ogrzewają powietrze w winnicach. W innych winnicach kultywatorem uwalniają ciepło z ziemi, a jeszcze w innych rozpylają wodną mgłę, aby ochronić pąki. Są również tacy, którzy wykorzystują helikoptery do wymieszania powietrza nad polem i tym samym ochronić winne krzewy przed ujemnymi temperaturami.
Czy im się uda? Zdaniem fachowców, straty (niestety) już są. Jak zapowiadają meteorolodzy, przed winiarzami są jeszcze dwie zimne noce.
źródło: dziennikbaltycki.pl