w

Sadownicy komentują: „Te maszyny psują się od zbyt wysokiej ceny jabłka”; „Gdzie jest związek sadowników?”

Niski przemysłowy, wysokie koszty – co dalej z polskim sadownictwem?

W polskim sadownictwie napięcie rośnie, a niska cena jabłek przemysłowych wywołuje falę niezadowolenia i frustracji wśród rolników. Dyskusja, która przetoczyła się w mediach społecznościowych, stała się lustrzanym odbiciem problemów, z którymi borykają się sadownicy. Z komentarzy wyłania się obraz branży, która czuje się oszukana i pozostawiona samej sobie.

Zrozumienie kryzysu

Jednym z najbardziej powszechnych tematów w dyskusji jest zbyt niska cena jabłek przemysłowych. Informacje o tym, że w okolicach Opola Lubelskiego cena spadła już do 0,60 zł za kilogram, a także sygnały o dalszym spadku cen, które pojawiły się już dwa tygodnie wcześniej, budzą niepokój. Obawy potęguje pytanie, co stanie się z cenami w „normalnym roku bez przymrozków”, sugerując, że obecna sytuacja, mimo mniejszych zbiorów, jest już dramatyczna.

Wielu sadowników kwestionuje oficjalne powody tak niskich cen. Pojawiają się ironiczne komentarze, że maszyny psują się „od zbyt wysokiej ceny jabłka”, co jest aluzją do częstych „awarii” w przetwórniach, które zbiegają się w czasie ze spadkami cen. Wiele osób zauważa, że „te awarie są bardzo podejrzane”.

Pytanie o reprezentację i pomoc

Sadownicy wyrażają głębokie rozczarowanie z powodu braku wsparcia ze strony organizacji branżowych i rządu. Pytania retoryczne, takie jak „Gdzie jest związek sadowników?? aaa przy korycie”, najlepiej oddają nastroje. Pojawia się krytyka, że Związek Sadowników RP bardziej martwi się o cudzoziemców niż o interesy polskich rolników. Krytykuje się także działania partii rządzących w przeszłości, twierdząc, że mają one swoich wyborców „głęboko w poważaniu”, a działania podejmą dopiero przed kolejnymi wyborami.

Głosy krytyki i bezradności

Wiele komentarzy odzwierciedla poczucie bezradności i frustracji. Opisuje się, jak w okolicach Sandomierza punkty skupu zaniżają ceny, a co najdziwniejsze, nigdzie nie podają oficjalnej ceny skupu. Sadownicy czują się „bici w tyłek”. Wskazuje się, że ceny jabłek są niezmienne od dekad, podczas gdy koszty produkcji stale rosną. Wzywa się rząd do zajęcia się tym problemem, zanim „ostatnie filary Polskiego przemysłu upadną”.

Pojawiają się również głosy krytyki w stronę samych rolników. Twierdzi się, że „podaż zależy od sadowników”, sugerując, że to sami rolnicy są winni niskim cenom, ponieważ masowo sprzedają jabłka. Radzi się im, aby nie spieszyli się ze sprzedażą, ponieważ owoce mogą poleżeć pod drzewem przez dwa tygodnie bez większych strat. Na te słowa odpowiada się, że taka taktyka spowoduje tylko, że po dwóch tygodniach wszyscy zaczną zbierać owoce w pośpiechu, co jeszcze bardziej obniży ceny.

Propozycje i nadzieje

W obliczu kryzysu pojawiają się również propozycje rozwiązań, choć często wyrażane z rezygnacją. Pytania, dlaczego sadownicy nie założą własnej przetwórni, sugerują, że gdyby każdy rolnik przeznaczył symboliczną kwotę, to taki zakład już dawno by powstał. Z kolei pojawia się zdziwienie, że mimo niskiej podaży jabłek w tym roku, ich cena wciąż spada. Wyjaśnia się, że to zjawisko dotyczy tylko niektórych regionów, podczas gdy w innych zbiory są obfite. Ostatecznie, cała ta sytuacja jest podsumowywana jako celowa taktyka przetwórców, mająca na celu maksymalne obniżenie cen skupu w szczycie sezonu, a następnie powolne ich podnoszenie, aby stworzyć wrażenie „drożenia” jabłek.

Z komentarzy sadowników wyłania się obraz branży, która zmaga się nie tylko z ekonomicznymi realiami, ale także z poczuciem zdrady ze strony instytucji, które miały ją chronić.

UDOSTĘPNIJ

Mimo, że owoców jest mniej w skupach, ich cena paradoksalnie spada

Zbiór jabłek przemysłowych – ile kosztuje usługa?