Tragicznie zakończyła się próba ochrony drzew owocowych przed mrozem w miejscowości Kirchheim am Neckar. Wczesnym rankiem doszło do poważnego pożaru, który strawił stodołę, uszkodził dom mieszkalny i spowodował mniejsze ogniska w okolicy. Przyczyną pożaru najprawdopodobniej było rozpalenie przez sadownika małych ognisk na terenie posesji w celu zabezpieczenia upraw.
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło na policję około godziny 4:40. Na miejsce natychmiast skierowano straż pożarną. Po przybyciu służb ratowniczych stodoła była już w całości objęta płomieniami. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, przenosząc się na dach sąsiedniego budynku mieszkalnego i wywołując kilka pomniejszych pożarów w bliskiej okolicy.
Według wstępnych ustaleń policji, źródłem ognia było jedno z drzew owocowych, od którego zapaliła się stodoła. Budynek gospodarczy spłonął doszczętnie i zawalił się. Poważnie uszkodzony został również dom mieszkalny.
Na szczęście w wyniku pożaru nikt nie ucierpiał. Jedyny pracownik przebywający w domu zdołał bezpiecznie się ewakuować. Niestety, straty materialne są ogromne. Wstępne szacunki mówią o szkodach w wysokości co najmniej 500 tysięcy euro. W akcji gaśniczej uczestniczyło ponad 150 strażaków.
Policja podejrzewa, że ogniska zostały rozpalone przez właściciela gospodarstwa, który chciał w ten sposób ochronić swoje drzewa owocowe przed przymrozkami. Metoda ta, choć tradycyjna i kiedyś stosowana w sadownictwie, obecnie uważana jest za ryzykowną i trudną do kontrolowania, o czym wspomniał rzecznik policji.
Obecnie trwa śledztwo mające na celu ustalenie dokładnych przyczyn pożaru. Służby badają, czy doszło do zaniedbania ze strony właściciela i czy nie zostały naruszone przepisy przeciwpożarowe.
źródło: schwaebische.de