Nie on jeden widzi trudną sytuację w branży ludzi żyjących z uprawy ziemi. Sceptycznie jednak ocenia niedawne protesty rolnicze.
– Mieszkańcy miast oglądają w telewizji protestujących rolników i szacują wartość ich traktorów. Nie zdają sobie sprawy, że rolnicy płacą za nie ogromne kredyty. Wielu nie chce się nawet przyznać, że nie jest już w stanie udźwignąć spłat. A w naszym sadowniczym przypadku oceniają nas na podstawie cen owoców w markecie. Nie ma nikogo, kto im wytłumaczy, że cenę dyktuje dyskont, nie my – przekonuje Paweł First w eglos.pl.
Wśród sadowników pojawiają się głosy nawołujące stronę rządową do wprowadzenia kontraktacji owoców. Zapewnić to ma nie tylko pewność odbioru plonów, ale też ich ceny.
– To średni pomysł. Strona kontraktująca będzie miała przewagę. Zawsze będzie mogła stwierdzić, że owoc nie spełnia norm. Nasze jabłka są smaczniejsze niż zachodnie, ale też w naszym klimacie środek chemiczny może zardzawić owoc i to już nie spodoba się zamawiającemu – tłumaczy.
Podkreśla, że klient został wychowany przez markety. Kupuje „oczami”, czyli jabłko musi ładnie wyglądać. Zresztą, tezę Firsta potwierdzają naukowcy – owoce kupują kobiety, one dbają o rodziny.
A czym kierują się przy wyborze produktu? Cena to jedno, owoc przede wszystkim musi być pięknie wybarwiony i nawoskowany.
Pod tym względem nie dorównamy Hiszpanii, Włochom, chociaż ich jabłka nie mają smakowo wiele wspólnego z prawdziwym owcem. Kolejny przykład? W Grecji plantator złapany na zrywaniu niedojrzałego kiwi traci towar. A u nas? Aby w markecie długo handlować śliwką, zrywa się ją zieloną. Chociaż to jest już niezdrowy owoc. Dla mnie to jest upokarzające.
Podkreśla w eglos.pl, że obecne zrzeszenia mające bronić sadowników działają pod presją dużych odbiorców.
– Jedynym rozwiązaniem jest apel do sumień czy zdrowego rozsądku sadowników i rolników, aby się zjednoczyli. Aby szanowali swój wyprodukowany towar i nie sprzedawali za bezcen. Nie tak, jak obecnie 80 groszy za kilogram kosztują jabłka u rolnika, a w markecie 6 złotych. To jest porażka totalna. Powinno się wrócić do marży z czasów, gdy wynosiła maksymalnie 28 procent. To jest rola polityków – ocenia.
Nie tylko producenci mają lekcję do odrobienia, ale i klienci.
– Mieszkaniec miasta z rolnikiem ma do czynienia co najmniej trzy razy dziennie przy posiłku. Jeśli chce świadomie jeść zdrową żywność, to też musi zmienić podejście do zakupów – dodaje Paweł First w eglos.pl.
źródło informacji: eglos.pl
zdjęcie ilustracyjne eglos.pl /fot. Włodzimierz Szczepański