Mimo wczesnowiosennych przymrozków i dużych wahań temperatury, do Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego nie wpłynął ani jeden wniosek o odszkodowanie. Sadownicy i plantatorzy tłumaczą w rozmowie z Radiem dla Ciebie, dlaczego tak się dzieje.
Sadownik z powiatu białobrzeskiego Marcin Bąk nie ubiegał się o rekompensaty, ponieważ, jak mówi, rok temu nie otrzymał żadnej pomocy. Dlatego, choć w jego jabłkowym sadzie przemarzło 20 proc. drzew, szkoda mu czasu na składanie wniosków.
W ubiegłym roku składaliśmy wniosek o pomoc po gradobiciu i po przymrozkach wiosennych, ale żadnej pomocy nie dostaliśmy poza tym, że mieliśmy możliwość wzięcia kredytu. To jednak nie wchodzi w grę, bo nie można bez końca brać kredytów. Nikt nie dostał pomocy, ja tu nie jestem wyjątkowy – stwierdził.
W podobnej sytuacji są również plantatorzy papryki i fasoli. Piotr Papis, wójt gminy Klwów zauważył, że uprawy podmarzły, ale nie przemarzły, a takie sytuacje nie kwalifikują się do odszkodowań:
Jeżeli chodzi o paprykę i fasolę, spadki w produkcji będą bardzo duże, moim zdaniem rzędu 30 procent. Natomiast w przypadku przesunięcia pierwszego zbioru w okresie wegetacji, w papryce może to być nawet miesiąc później. Mniej owoców oznacza niestety mniejszy zarobek – mówił RDC.
Bez wniosków, mimo strat
Zarządzeniem wojewody w każdej gminie zostały powołane specjalne komisje szacujące straty w uprawach.
– Procedurę szacowania związaną z wystąpieniem danego zjawiska rozpoczyna wójt, burmistrz czy prezydent. Jeśli chodzi o przymrozki, to taka procedura na razie nie została uruchomiona w żadnej gminie w województwie mazowieckim – wyjaśnia rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz.
Zmarznięte uprawy oznaczają, że zbiorów będzie mniej, przez co rolnicy mniej zarobią, a konsumenci będę musieli więcej zapłacić za warzywa i owoce.
Źródło: RDC | Autor: Iwona Rodziewicz/PA