Sadownicy w walce z naturą: Dlaczego Jonaprince zrzuca zawiązki jeszcze przed „świętojańskim opadem”?
Wielu polskich sadowników z niepokojem obserwuje w ostatnich tygodniach swoje jabłonie, a zwłaszcza te obsadzone popularnymi odmianami z grupy Jonagolda, z dominującym w krajowych sadach Red Jonaprince. Zamiast cieszyć się z obfitego kwitnienia i perspektywy dobrego plonu, mierzą się z problemem masowego osypywania się zawiązków. Co gorsza, zjawisko to często poprzedza tradycyjny czerwcowy opad, potocznie zwany „świętojańskim”. Winowajcą, jak wskazują obserwacje i głosy z terenu, są niestety wiosenne przymrozki, które po raz kolejny dotknęły Polskę.
Czerwcowy opad zawiązków to dla sadownika widok naturalny, a nawet pożądany w pewnym stopniu. Drzewo w ten sposób reguluje swój potencjał owocowania, zrzucając słabsze lub nadliczbowe zawiązki, aby te pozostałe mogły wyrosnąć na dorodne i wysokiej jakości owoce. Problem pojawia się, gdy skala opadania jest znacznie większa niż zazwyczaj i następuje wcześniej, często już w maju. W tym roku, po kwietniowych i majowych spadkach temperatur poniżej zera, wielu producentów jabłek doświadcza właśnie takiej sytuacji.
Jonagoldy pod szczególnym ostrzałem przymrozków
Odmiany wywodzące się od Jonagolda, a w szczególności Red Jonaprince, cieszą się dużą popularnością ze względu na swoje walory smakowe i handlowe. Niestety, mają też swoją piętę achillesową – są stosunkowo wrażliwe na niskie temperatury, zwłaszcza w kluczowych fazach rozwojowych wiosną. Okres kwitnienia i bezpośrednio po nim, gdy formują się młode zawiązki, to czas największej ekspozycji na ryzyko.
Przymrozek, nawet ten pozornie niewielki, potrafi poczynić spustoszenie w delikatnych tkankach kwiatów i młodych owoców. Uszkodzenia mrozowe mogą być różne – od całkowitego zniszczenia pąka kwiatowego, przez uszkodzenie słupka uniemożliwiające zapłodnienie, po mniej widoczne na pierwszy rzut oka naruszenia struktury rozwijającego się zawiązka.
Ukryte rany i fizjologiczna odpowiedź drzewa
Często zdarza się, że po przejściu przymrozku kwiaty czy młode zawiązki wyglądają pozornie zdrowo. Jednak w ich wnętrzu mogło dojść do uszkodzeń wiązek przewodzących – swoistych „żył”, którymi transportowana jest woda i składniki odżywcze z drzewa do rozwijającego się owocu. Takie „ranne” zawiązki są osłabione. Drzewo, kierując się naturalnym instynktem przetrwania i optymalizacji wykorzystania zasobów, w pierwszej kolejności odżywia te najsilniejsze i najlepiej rokujące zawiązki, a te uszkodzone lub słabsze są sukcesywnie eliminowane. To właśnie ten proces, przyspieszony przez mrozowe uszkodzenia, obserwujemy teraz jako wzmożone opadanie zawiązków jeszcze przed czerwcowym pikiem.
Dodatkowo, stres wywołany niską temperaturą stymuluje roślinę do produkcji etylenu – hormonu, który w dużym uproszczeniu odpowiada za procesy starzenia i zrzucania organów. Zwiększone stężenie etylenu w osłabionych zawiązkach przyspiesza powstawanie w szypułce tzw. warstwy odcinającej, co skutkuje ich opadnięciem.
Więcej niż tylko mróz – mozaika problemów
Warto podkreślić, że przymrozki rzadko działają w izolacji. Ich negatywny wpływ potęgowany jest często przez inne czynniki stresowe. W tym roku, po ciepłym przedwiośniu, które przyspieszyło wegetację, a następnie chłodach w kluczowych momentach kwitnienia, wielu sadowników zgłaszało również problemy z należytym zapyleniem. Niska aktywność pszczół i innych owadów zapylających w chłodne dni oznacza mniejszą liczbę skutecznie zapłodnionych kwiatów, a co za tym idzie – zawiązków o mniejszym potencjale rozwojowym, które łatwiej ulegają selekcji, zwłaszcza gdy dodatkowo osłabi je mróz. W niektórych regionach problemem jest także niedostateczna wilgotność gleby po bezśnieżnej zimie i suchym początku wiosny, co dodatkowo obciąża drzewa.
Co dalej? Niepewność i szacowanie strat
Aktualna sytuacja w sadach z Jonagoldami i Red Jonaprincem budzi duży niepokój. Sadownicy, którzy zainwestowali znaczne środki w produkcję, teraz z niepewnością szacują potencjalne straty. Wczesne osypywanie zawiązków oznacza nie tylko niższy plon ilościowy, ale może również wpłynąć na jakość pozostałych owoców – te, które przetrwały mrozowy stres, mogą być bardziej podatne na ordzawienia czy deformacje.