Artykuł dotyczący „Białoruskiego embarga„ wywołał dyskusję.
Jeden z sadowników napisał do naszej redakcji w celu przedstawienia swojego zdania na temat zamknięcia granic Białorusi dla Polskiego eksportu jabłek.
Straciliśmy największego importera jabłek, któremu rocznie wysyłaliśmy około 6000 samochodów po 20 ton, przez politykę rządzących naszym krajem. 6000 samochodów na 250 dni pracujących, czyli 24 auta dziennie, 1 auto 10 osób w dzień. Czyli straciło w naszym regionie około 250 osób pracę i jest to kolejny krok do powiększania skali nadprodukcji o 120 tysięcy ton, które nie znajdą swojego przeznaczenia jako produkt deserowy w najbliższych 2 latach -pisze czytelnik.
Dalej czytamy w komentarzu:
Jak to jest, że jak Döhler płaci 35 gr/kg, to jest najgorszy, jak płaci 55 gr to jest dobry i pisze się o tym miliard postów. Jak tracimy największego importera deseru, (bo większość sadowników twierdzi, że robi deser) to każdemu to koło ch*** lata.
Portale piszą jakimś k*** szyfrem, zamiast opisać ile było exportu to piszą w milionach euro, to znaczy, że w naszym kraju będzie tyle mniej pieniędzy, ile jest tam podane! Na złotówki to 330mln złotych, po ile tych gospodarstw 10000? Jedyne 33 tysiące na każde gospodarstwo — pisze sadownik.
Pierwsze embargo mocno się odbiło na Polskim sadownictwie, czy drugie odbije się również mocno? Według sadownika — TAK! A trzecie nas dobije.
Nie ściemniajcie.
A Te obecnie czekające na zagruzkę „tiry” na Białoruskich rejestracjach pod grupami, firmami to gdzie towar wiozą ?? Na Kazachstan ?
I mówią , że kapitał nie ma narodowości ! sic !
To typowe myślenie firm zwłaszcza z obcym kapitałem. Myślą tylko o swojej d…. wciągajac to nas.