Zapowiadają się naprawdę trudne dni dla polskich sadowników. W tym roku rośliny zakwitły szybciej, dlatego też przymrozki, które mamy w tej chwili w Polsce, mogą odbić się na tegorocznych plonach.
Mróz miał być pojutrze, był dzisiaj. Właśnie robię zabieg, zabezpieczam przed przymrozkiem, ale to jest wszystko takie mizerne – mówi Krzysztof Czarnecki z Mszczonowa.
W ciągu najbliższych 3-5 dni, niemal we wszystkich rejonach kraju w nocy i nad ranem mogą pojawić się ujemne temperatury. Najbliższej nocy będą to rejony Polski zachodniej i centralnej, w piątek nad ranem przymrozek spodziewany jest od Pomorza i Warmii przez centrum aż po południową Polskę, od Dolnego Śląska po Podkarpacie. Kolejne przymrozki mogą pojawić się na zachodzie i południowym zachodzie kraju w niedzielę i poniedziałek rano. Jeżeli długoterminowe prognozy się potwierdzą, to z przymrozkami w całym kraju możemy mieć do czynienia do końca przyszłego tygodnia – czytamy w prognozie przesłanej WP Finanse przez IMGW-PIB.
Czy w takim wypadku sadownicy są w stanie zabezpieczyć się przed nagłymi spadkami temperatury? Pewne możliwości istnieją, ale nie są one w stanie w pełni zabezpieczyć roślin.
Jak wyjaśnia Bartłomiej Milczarek z zarządu Stowarzyszenia Polskich Plantatorów Borówki, metod ochrony przed przymrozkami jest kilka. Jedne są bardziej skuteczne, inne mniej. Najprostsze to okrywanie krzewów. Inna z metod polega na odpowiednim dokarmianiu dopąkowym, dolistnym, kwiatów, czy małych zawiązków, dzięki czemu są w stanie wytrwać temperatury troszkę niższe. Bardziej zaawansowane metody polegają na zastosowaniu wodnych instalacji przeciwprzymrozkowych. Polega to na deszczowaniu, a woda chroni przed spadkiem temperatury poniżej zera.
Wszystkie te metody wymagają ogromnego wysiłku i są kosztowne. To prawdziwa bitwa – mówi WP Finasne plantator.
Wiceprezes Związku Sadowników RP Robert Remiszewski zwraca uwagę na koszt takich działań, np. zraszanie nadkoronowe dużo kosztuje, a przy tym trzeba do tego sporo wody. Są też alternatywne sposoby.