Niemal 4 promile w organizmie sprawiły, że 53-latek nie dostrzegł jadącego za nim radiowozu ani zbliżającego się skrzyżowania. Zamiast skręcić, na oczach policjantów przejechał z pełnym impetem przez ogrodzenie do znajdującego się na wprost sadu, po drodze rozjeżdżał znajdujące się tam drzewka oraz słupki betonowe, by znowu wyjechać przez kolejne przęsło ogrodzenia na drogę i skończyć podróż w przydrożnym rowie. Przy policjantach nie mógł utrzymać się na nogach. Ponadto jak się okazało nie miał uprawnień do kierowania.
W środę około godziny 18:30 podczas patrolu w Majdanie Bobowskim, kraśnicka drogówka zauważyła wyjeżdżający spod sklepu samochód osobowy marki Opel. Po chwili kiedy policjanci podjechali radiowozem bliżej pojazdu, w pewnym momencie kierujący oplem na skrzyżowaniu dróg zamiast skręcić w jedną z ulic, zjechał z niej i pojechał na wprost do pobliskiego sadu. Nie przeszkadzało mu ogrodzenie, które sforsował, w dalszej kolejności przejechał przez niemal 50 sztuk drzewek owocowych i słupki betonowe uszkadzając je, na końcu wyjechał przez kolejne przęsło ogrodzenia i przylegającą drogę, zatrzymując się w rowie melioracyjnym. Kiedy policjanci podeszli do kierowcy, był on w takim stanie, że mundurowym nie pozostało nic innego jak przebadać go na trzeźwość. 53-latek nie mógł nawet ustać na nogach i bełkotał, miał niemal 4 promile. Nie miał też uprawnień do kierowania.
Teraz odpowie za swoje zachowanie przed sądem. Za jazdę w stanie nietrzeźwości grozi mu kara do 2 lat pozbawienia wolności, zapłata świadczenia na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w kwocie nie mniejszej niż 5 tysięcy złotych, a także orzeczenie przez sąd zakazu kierowania pojazdami na minimum 3 lata. Musi się też liczyć z koniecznością naprawienia wyrządzonych pojazdem szkód.
Źródło: krasnik.policja.gov.pl