Ostatnie wydarzenia na rynku rolnym, w kontekście napływu płodów rolnych z Ukrainy trochę przypominają początek lat 2000, kiedy to 4 maja 2004 Polska stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. W tamtym czasie byliśmy ciągle krajem o dużym i niewykorzystanym potencjale rolnictwa, które ze względu na niższe koszty produkcji było konkurencyjne względem rolnictwa krajów ówczesnej Unii Europejskiej.
Okres przedakcesyjny, otwarcie granicy dla polskich produktów rolnych oraz spożywczych, środki finansowe z programu SAPARD a następnie z funduszy członkowskich oraz dopłaty bezpośrednie spowodowały gwałtowny rozwój branży rolno-spożywczej w Polsce, którego efektem był wzrost produkcji i zdobycie rynków zagranicznych, w tym głównie unijnych. Polska stała się potęgą w zakresie produkcji drobiu, mleka i jego przetworów, wołowiny czy owoców i warzyw. Bardzo szybko, dzięki niskim kosztom produkcji oraz przedsiębiorczości polskich rolników zaczęliśmy wygrywać z krajami unijnymi. Świadczą o tym chociażby wyniki polskiego eksportu, które z roku na rok rosną. Według danych KOWR, w2022 r. wartość sprzedaży towarów rolno-spożywczych za granicę osiągnęła rekordowy poziom 47,6 mld EUR (223 mld zł), o 26,7% wyższy niż w rok wcześniej. Warto przypomnieć, że w 2004 roku wartość eksportu wyniosła 5,2 mld euro. Dodatnie saldo handlowe w 2022 r. wyniosło 15,5 mld euro, w porównaniu do 0,8 mld euro w roku 2004.
Proces ten trwał jednak dosyć długo a rolnicy z zachodniej Europy mieli czas przebranżowić się i zlikwidować gospodarstwa lub znacząco je powiększyć,aby dalej być konkurencyjnymi. Proces „starzenia” się rolników i likwidacji gospodarstw rolnych, po akcesji Polski do UE znacząco przyspieszył. Młodzi ludzie w tamtych krajach znajdowali dobre pracy lub otwierali firmy poza rolnictwem, w innych działach gospodarki. W Polsce zaś odwrotnie, gospodarstwa rozwijały się, powiększały i inwestowały w nowoczesny sprzęt i urządzenia. Nastąpiło znaczące unowocześnienie gospodarstw rolnych i ich profesjonalizacja wsparta w znaczący sposób środkami unijnymi, których Polska była po akcesji największym beneficjentem. Ten rozwój wykorzystało wiele światowych koncernów spożywczych, które w Polsce ulokowały swoje zakłady lub zaplecze surowcowe. Świadomie należy podkreślić określenie „zaplecze surowcowe” ponieważ nie zdołaliśmy zbudować własnych marek na rynku kraju UE albo jest ich bardzo niewiele. Nasz surowiec wykorzystują pośrednicy i zachodnie firmy przetwórcze, które produkty spożywcze sprzedają pod swoimi markami. Warto wspomnieć, że nawet słynny włoski parmezan jest produkowany w mleczarni niedaleko Gostynia a na rynku światowym sprzedawany pod własną marką. Naszym jedynym atutem jest koszt surowców rolnych oraz przyzwoite standardy ich produkcji. To powoduje, że łatwo będzie zachodnim firmo wymienić surowiec polski na jeszcze tańszy – ukraiński.
Obecnie ten proces ma miejsce w przypadku Ukrainy, z pewnymi wyjątkami. Proces ten trwa już od jakiegoś czasu ponieważ Ukraina miała wcześniej dostęp do rynku UE w ramach systemu bezcłowych kontyngentów. Były też pewne luki prawne, np. w zakresie bezcłowego wwozu na teren UE fileta drobiowego z kością, na który to produkt cło wynosiło 0%. Taki filet trafiał do Słowacji, gdzie następowało usunięcie kostki i jego kalibracja, i jako produkt unijny trafiał dalej na rynki państw UE. Proces zbliżania się Ukrainy do UE znacząco przyspieszył w wyniku wojny. Negocjacje akcesyjne sprzed agresji rosji były trudne i powolne a Ukraina nie kwapiła spełnić warunków członkostwa. Jednak agresja oraz zcementowanie się społeczeństwa ukraińskiego wokół celu wejścia do UE z jednej strony a zmiana podejścia w krajach UE z drugiej ten proces znacząco przyspieszyła. Z drugiej strony kraje Unii Europejskiej zaczęły otwarcie deklarować pomoc dla Ukrainy, rozpoczęto formalny proces akcesji i zniesiono cła na wszystkie towary, w tym żywność. Zachodnie koncerny już są na Ukrainie. Jeśli warunki polityczne po wojnie pozwolą i wzrośnie stopień stabilizacji i bezpieczeństwa, a jednocześnie Ukraina zbliży się lub wejdzie do struktur Unii Europejskiej to bardzo szybko zaobserwujemy przeniesienie bazy surowcowej z Polski na Ukrainę. Niestety polscy rolnicy nie będą mieli już tak dużo czasu, jak ich koledzy z zachodu w 2004 roku, na przystosowanie się do tych zmian. O ile na rynku krajowym pewnie nie będzie dużej konkurencji z tytułu ukraińskiej żywności, to już na rynkach zagranicznych będziemy musieli takiej konkurencji sprostać. Najbardziej zagrożony jest sektor produkcji drobiu, ponieważ Ukraina już jest dalece zaawansowana w rozwoju tego rynku. Ukraiński koncern MHP, lider branży drobiarskiej dostarcza znaczące ilości drobiu na rynek unijny i posiada swoje zakłady na przykład na Słowacji. Podobny rozwój czeka pozostałe sektory produkcji żywności.
Nawet jeśli uda nam się obecny kryzys rozwiązać, to Ukraina nie zniknie z mapy Europy i będzie nabierała znaczenia w budowaniu bazy surowcowej dla produkcji żywności w Unii Europejskiej. Konkurencja na rynku stanie się o wiele bardziej trudna aniżeli jest to obecnie. Polscy rolnicy nie będę mieli zbyt dużo czasu aby sprostać tym wyzwaniom. Potrzebne są rozmowy wszystkich aktorów tego procesu już teraz. Jako rolnicy musimy też zrozumieć, że wolna i silna gospodarczo Ukraina jako nasz sąsiad i bufor w stosunku do rosji jest Polsce potrzebna. To będzie też bardzo duży rynek dóbr konsumpcyjnych i przemysłowych w trakcie odbudowy Ukrainy i jej rozwoju. Na tym polska gospodarka może zarobić a my wszyscy zwiększyć nasze bezpieczeństwo. W tym bilansie stratni będą rolnicy. Potrzebne więc będą mechanizmy finansowe, które te straty zrekompensują w ramach Unii Europejskiej. O takie rozmowy apeluje Zarząd Wielkopolskiej Izby Rolniczej w swoim stanowisku z dnia 19.04.2023 r.
Jeśli nie podejmiemy długofalowych działań w tych sprawach to struktura naszego rolnictwa może znacząco się zmienić. Istnieje, moim zdaniem obawa, że na rynku pozostaną bardzo duże, przemysłowe gospodarstwa oraz te najmniejsze, które pozyskują dochody z innych źródeł, w tym wsparcia socjalnego. Zagrożony będzie natomiast byt średnich i większych gospodarstw rodzinnych. W tym kontekście bardzo źle należy ocenić nową Wspólną Politykę Rolną oraz bardzo mocną redukcję środków w II filarze, który zawsze stanowił wsparcie procesów rozwojowych i inwestycyjnych. Wiele do zrobienia ma cała branża spożywcza w celu zbudowania silnych marek polskiej żywności na rynkach zewnętrznych ponieważ nie będziemy już mogli konkurować niską ceną produktu.
Andrzej Przepióra,
źródło: WIR