W dobie natłoku informacji łatwo natknąć się na wiadomości pozbawione rzetelnych podstaw. Jednak w przypadku ostatnich doniesień o zmianach pogodowych w Polsce warto pochylić się nad tematem nieco dokładniej. W ciągu zaledwie kilku tygodni kraj przeszedł od alarmujących doniesień o suszy do realnych zagrożeń powodziowych. Co się wydarzyło i czy rzeczywiście grozi nam powódź?
Od suszy do gwałtownego wezbrania rzek
Jeszcze niedawno media informowały o rekordowo niskim poziomie wód w polskich rzekach, zwłaszcza w Wiśle, której stan pod Warszawą spadł do niepokojących wartości. Tymczasem sytuacja zmieniła się diametralnie – poziom Wisły wzrósł aż o metr w zaledwie kilka dni. To dobitnie pokazuje, jak nieprzewidywalna potrafi być pogoda w Polsce.
Tak gwałtowne zmiany wynikają głównie z intensywnych opadów, które nawiedziły kraj w ostatnich tygodniach. W wielu regionach doszło do lokalnych podtopień, a prognozy wskazują na możliwość kolejnych deszczy i burz. Skąd taka zmienność?
Groźne niże genueńskie
Kluczowym czynnikiem są tzw. niże genueńskie – układy niskiego ciśnienia powstające nad Morzem Śródziemnym, które przemieszczają się w stronę Europy Środkowej. To właśnie one były odpowiedzialne za największe powodzie w historii Polski, m.in. w 1997 i 2010 roku. Szczególnie groźne stają się wtedy, gdy przez kilka dni zalegają nad jednym regionem, przynosząc długotrwałe, intensywne opady.
Zaledwie trzy dni ulewnych deszczy mogą doprowadzić do tego, że na obszar spadnie miesięczna norma opadów – lub nawet więcej. Jeśli ziemia jest już przesycona wodą, jak obecnie, to każdy dodatkowy deszcz może zwiększyć ryzyko zalania.
Pogoda sprzyja niebezpiecznym scenariuszom
Obecna sytuacja meteorologiczna sprzyja takim zagrożeniom. Nad południową Europą dominuje sucha, upalna pogoda, natomiast nad Polską i sąsiadującymi krajami przechodzą kolejne fronty atmosferyczne, przynoszące deszcze i burze. Gleba jest już mocno nawodniona, co powoduje, że kolejne opady coraz szybciej spływają do rzek, podnosząc ich poziom.
Dodatkowym niepokojącym sygnałem jest coraz cieplejsza woda w Morzu Śródziemnym, zwłaszcza w okolicach Zatoki Genueńskiej. To tam rodzą się niże, które mogą przynieść Polsce intensywne deszcze. Szczyt temperatur wody przypada na sierpień i początek września – właśnie wtedy ryzyko powodzi będzie największe.
Co mówią prognozy?
Długoterminowe modele pogodowe prognozują, że do początku sierpnia w Polsce może spaść od 50 do nawet 100 mm deszczu, a lokalnie jeszcze więcej. Choć nie są to jeszcze wartości typowe dla powodzi, taki trend może zwiększyć zagrożenie, zwłaszcza jeśli pojawi się niż genueński.
Szczególnie niepokojące są prognozy dla południowej Polski – tam, zwłaszcza w rejonach górskich, możliwe są intensywne opady na przełomie lipca i sierpnia. Na razie trudno ocenić, czy doprowadzą one do powodzi, ale ryzyko lokalnych podtopień jest realne.
Trzeba być gotowym
Największym problemem jest fakt, że niże genueńskie bardzo trudno przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. Wiarygodne prognozy można opracować zaledwie na kilka dni przed ich nadejściem. To zdecydowanie za mało, by odpowiednio się przygotować, zwłaszcza w przypadku zagrożenia na dużą skalę.
Choć obecnie nie ma jednoznacznych prognoz wskazujących na powódź w sierpniu, pogoda wciąż pozostaje nieprzewidywalna. Wysoka wilgotność gleby, intensywne opady i sprzyjające warunki atmosferyczne tworzą scenariusz, który może się szybko rozwinąć w niebezpiecznym kierunku.
Warto więc uważnie śledzić prognozy i być przygotowanym na różne warianty – nawet te najgorsze.
Źródło: TwojaPogoda.pl






