Polski handel jabłkami to „rosyjska ruletka” dla producentów. Nabywcy (grupy, firmy) w większości przypadków kupują jabłka na sortowanie. Ceny za jabłka są bardzo zróżnicowane i często nieadekwatne do kosztów, jakie ponoszą sadownicy za wyprodukowanie wysokiej jakości owoców.
Ostatnio na jednym z forów pojawiła się bardzo burzliwa dyskusja między sadownikami na temat oferowanej sprzedaży jabłek odmiany Red Jonaprince w cenie 1,40 zł z kontroli. Jak piszą sadownicy cena jak na marzec 2021 dość „PROMOCYJNA”:

Sadownicy powinni zdawać sobie również sprawę, że jabłka odmiany Red Jonaprince 70+ można było sprzedać na jesieni 2020 roku w przedziale cenowym od 1 do 1,50 zł/kg. W marcu 2021 roku należałoby do sprzedaży owoców doliczyć koszty: prądu, gazowania komory, wapna, ubytku na kilogramie.
Czy sadownik, który wystawił cenę 1,40 zł za Princa nie za mało za niego sobie zażyczył?
Oczywiście pod postem z wpisem pojawiła się lawina komentarzy sadowników:
Jeżeli ktoś uważa, że za tanio, to niech kupi i sprzeda drożej. Przecież to proste jest
W takim roku o tej porze i przy tej inflacji, która się dzieje to 2 zł to powinien być standard. Jak by mercedes tak się szanował to by kosztował teraz tyle co dacia
Oczywiście, że tyle powinno kosztować, ale nie kosztuje. I to nie z naszej winy. Cenę kształtuje rynek i albo Ci pasuje za tyle ile w danej chwili jest, albo czekasz i bierzesz 5 zl zł albo sypiesz na taśmę lub do lasu
Czy tak naprawdę na cenę my mamy wpływ? Bo jakoś tego nie widzę. Rynek sam ustala cenę. Jaka cena by nie była towar zawsze jakoś schodzi. Przy 1zl schodzi i przy 2zl. też. Mając np 3 Komory nikt nie czeka że wszystkimi do maja. Każdy ma inną sytuację finansową. A ludzie cały czas gadają ze w Niemczech jest inny handel. Tak mądrze handlują że w niektórych obiektach chłodniczych słoma jest magazynowana
Tak ciężko zrozumieć ze cena 2 zł to minimum opłacalności? Pokaże pan mi w europie jabłko poniżej ceny 2 zł