Technologia GPS coraz śmielej wkracza do polskiego sadownictwa. Właściciele gospodarstw, zakładając nowe plantacje, coraz częściej wybierają usługi sadzenia z wykorzystaniem precyzyjnych systemów pozycjonowania. O tym, jakie daje to korzyści i jak wygląda praca z taką technologią w praktyce, opowiada Bartek Wincek, który od kilku sezonów specjalizuje się w tego typu usługach.
„GPS to nie gadżet – to inwestycja w precyzję i porządek w sadzie”
Jak wyjaśnia Bartek, technologia GPS przestaje być luksusem, a staje się realną potrzebą każdego nowoczesnego sadownika:
– Sadownicy coraz częściej decydują się na zakładanie plantacji precyzyjnie z kilku aspektów. Oprócz walorów estetycznych ułatwia to montaż konstrukcji rusztowań, szczególnie w przypadku sieci przeciwgradowych, a także późniejsze prace pielęgnacyjne – mówi. – Dzięki idealnie prostym rzędom zachowujemy stałą szerokość roboczą, co znacząco przyspiesza prace pielęgnacyjne, opryski czy cięcie drzew.
Bartek podkreśla też, że GPS jest niezastąpiony w przypadku działek o nieregularnych kształtach:
– Często zdarza się, że nie jesteśmy w stanie „na oko” ustalić punktów początkowych i końcowych rzędów, szczególnie na działkach o niestandardowych wymiarach. W takich przypadkach system GPS rozwiązuje problem błyskawicznie – nasze urządzenia automatycznie wytyczają rzędy po wskazaniu jedynie dwóch punktów wyjściowych na polu i poruszają się z precyzją do 2,5 centymetra.
Taka dokładność przekłada się na równe rzędy i równą odległość między roślinami na całej długości plantacji – co dawniej wymagało dużej liczby pracowników, sznurków i znaczników.

„Pięć minut i możemy pracować cały dzień bez przestojów”
Nowoczesne sadzenie z GPS to nie tylko precyzja, ale i oszczędność czasu.
– Wystarczy 5–10 minut przed rozpoczęciem pracy, żeby ustawić urządzenie i skalibrować system – tłumaczy Wincek. – Potem można sadzić bez przerw przez cały dzień. Jedynym ograniczeniem jest tempo dowożenia sadzonek. Nie musimy już przestawiać sznurków czy palić czasu na pomiary – GPS robi to za nas.
To przekłada się bezpośrednio na wydajność. Wydajność w przypadku różnych gatunków wygląda nieco inaczej:
– Przy sadzeniu jabłoni, przy gęstości około 0,8 metra, ciągnik porusza się z prędkością 700–800 metrów na godzinę. Przy porzeczce to około 400 metrów, a przy wiśni nawet 1000 metrów na godzinę – mówi Bartek. – Oczywiście wyniki mogą być jeszcze lepsze, ale to już zależy od osoby siedzącej na sadzarce – dodaje z uśmiechem.
Sezon sadzenia – kiedy najwięcej pracy?
W październiku prace w sadach ruszają pełną parą. Jak podkreśla Wincek:
– Aktualnie rozpoczęliśmy sezon na sadzenie porzeczki i w małym stopniu wiśni. Niebawem możliwe będzie również zakładanie plantacji jabłoni, ale większość sadowników planuje to na wczesną wiosnę.
Jesień to więc czas na prace przygotowawcze i sadzenie krzewów owocowych, a wiosna – na intensywne sadzenie drzew owocowych, zwłaszcza jabłoni.

„Z dnia na dzień albo z kolejką – wszystko zależy od sezonu”
Wysokie zapotrzebowanie na tego typu usługi sprawia, że w szczycie sezonu trzeba liczyć się z pewnym czasem oczekiwania:
– W szczycie sezonu zapisy na usługi to między 5 a 10 dni – wyjaśnia Bartek. – Ale poza sezonem, przy mniejszym obłożeniu, często można umówić się praktycznie z dnia na dzień.
Koszt usługi również jest elastyczny:
– Cena zaczyna się od około 300 zł netto za godzinę roboczą. Do każdego zlecenia podchodzimy indywidualnie – zawsze staramy się dogadać tak, żeby klient był zadowolony.
Precyzja, oszczędność i profesjonalizm
Podsumowując, wykorzystanie GPS przy sadzeniu to nie chwilowa moda, lecz kierunek, w którym zmierza nowoczesne sadownictwo.
– Dla mnie to przede wszystkim komfort pracy i pewność, że plantacja zostanie założona równo, estetycznie i dokładnie tak, jak powinna – podsumowuje Wincek. – Sadzenie z GPS to przyszłość, która już dziś przynosi realne korzyści każdemu, kto ceni porządek i precyzję w swoim sadzie.
Precyzyjne sadzenie z GPS to nie tylko dokładność co do centymetra, ale też inwestycja w jakość, estetykę i wygodę na lata.







