To nie jest udany rok dla rolników uprawiających truskawki na polach. Po ostatnich mrozach większość sadzonek została uszkodzona, więc wielu owoców na pewno nie będzie. Odwiedziliśmy pana Andrzeja Bozowskiego, rolnika z Porąbek w gminie Bieliny, który zwraca też uwagę na kolejny problem – oszustów, którzy sprzedają zagraniczne truskawki, jako… polskie.
echodnia.eu: już możemy dostać pierwsze bielińskie truskawki z tuneli. Owoce są dorodne i soczyste. Zdecydowanie gorzej jednak przedstawia się sytuacja plantatorów, którzy uprawiają truskawki na polach.
Pan Andrzej Bozowski, producent truskawek z Porąbek w gminie Bieliny plantacją truskawek zajmuje się od zawsze. Już jako dziecko, wspólnie z rodzicami zbierał truskawki na rodzinnej plantacji. Dziś waz z żoną prowadzi 1,5 hektarową plantację. Na swoim polu mają truskawki (głównie deserowe) w różnych odmianach. Wśród nich występują: dominująca „Rumba”, „Olimpia”, „Romina” oraz trochę truskawki „Panvik”.
Pan Andrzej nie był optymistycznie nastawiony. – W ręku trzymam około 30 przemarzniętych kwiatów z jednego krzaka z odmiany średnio późnej „Olimpia”. Natomiast w „Rumbie”, czyli odmianie wcześniejszej, straty są na poziomie 60-80 procent. Dokładnie nie da się tego obliczyć, zobaczymy ile będzie dobrego towaru nadającego się do handlu – mówi pan Andrzej. – Jest źle. Sami nie wiemy co robić. Wiem, że gmina przyjmuje wnioski, które ma rozpatrywać urząd wojewódzki. Ale zobaczymy co z tego będzie. Może Unia coś nam pomoże. Czarno to widzę i ten rok jest praktycznie stracony. Zarobek z truskawek zawsze rozkłada się na 12 miesięcy. To ma pozwolić nam przetrwać, ale też trzeba inwestować – podkreśla rolnik.
Dodaje, że dotyczy to całych Bielin. – Kiedyś było tak, że jak przyszły przymrozki to ucierpiały truskawki w dole terenu, a pod lasem miały się dobrze. Teraz wszystko przemarzło. Temperatura wyniosła od -6 do nawet -10. Mróz zaczął się o godzinie 20 wieczorem i trwał do 7 rano. To prawie 12 godzin – mówi.
Ceny na pewno będą sporo wyższe niż w roku ubiegłym. – To na pewno, będzie drożej. A jeżeli nie zbierzemy odpowiedniej jakości to i tak konsument za żadną cenę nie będzie chciał takiej truskawki – tłumaczy pan Andrzej.
Pan Andrzej zwraca również uwagę na kolejny problem, czyli… oszustwa. – Oprócz polskiej jest truskawka holenderska, grecka i serbska. Ich cena kształtuje się w granicach od 9 do 14 złotych za kilogram. Towar jest jednak wymęczony, ja sam nie chciałbym tego jeść. A ludzie potrafią kupić taką zagraniczną truskawkę, przesypać do naszych łubianek i sprzedawać jako polską. Podam przykład. Pytam się pani spod bazaru jaką ma truskawkę, a ona odpowiada, że to „Rumba” z Połańca. Ja jej na to, że jestem producentem i znam się, więc wiem, że to truskawka grecka przesypana w nasze koszyki. A ona na to: „To po co Pan pytasz jak wiesz?” – śmieje się nasz rozmówca.
źródło: echodnia.eu