Jednym z kontrowersyjnych tematów dotyczących rolników są dotacje z UE. Tak się składa, że od 28 lutego przyjmowane są wnioski z programu „Restrukturyzacja Małych Gospodarstw” – i to jest temat na dziś – po prostu omówię zasady działania jednego mechanizmu pomocowego, opisze jego plusy i minusy, a zdanie jakie sobie na ten temat wyrobicie będzie Waszym zdaniem.
Pierwszą sprawą, którą musicie wiedzieć to czym jest „Wielkość Ekonomiczna Gospodarstwa” (w skrócie WEG). Otóż każda uprawa z hektara ma swój ustanowiony urzędowy przelicznik wyrażony w euro, ale od razu mówię – nie należy tego mylić z „planowanym” dochodem w euro z hektara uprawy. Po prostu wyraża się to w euro, sam nie wiem dlaczego. Dla przykładu – hektar sadu jabłoniowego na Mazowszu ma przelicznik 3370 euro. Tutaj nie jest ważne w jakiej kondycji jest ten sad. Stare i zarośnięte drzewa, które w zasadzie nie dają plonu wysokiej jakości mają taki sam przelicznik jak gęste, nowoczesne nasadzenie, wsparte konstrukcją i nawodnieniem. Hektar sadu to hektar sadu.
Teraz tak: małym gospodarstwem jesteśmy, kiedy suma naszych upraw jest mniejsza niż 10 000 euro.
Tu pojawia się pierwszy minus tego programu – nie jest ważne ile masz hektarów, tylko co tam masz. Borówka amerykańska ma przelicznik około 11 000 euro z hektara. Zboża w zależności od gatunku mają wielkość 400-600 euro. Także możesz mieć hektar borówki i małym gospodarzem nie być, a możesz mieć kilkanaście hektarów zbóż i małym gospodarzem – wg. urzędników – być.
Cała idea tego programu polega na tym, żeby docelowa wielkość ekonomiczna była jednocześnie większa niż 10 000 euro, a także jednocześnie wzrosła w stosunku do roku wyjściowego o 20%.
W tym widzę szanse dla producentów roślin jednorocznych, np. warzyw. Kiedy posiadamy kilka kawałków różnych warzyw o różnych współczynnikach w euro, to w okresie docelowym możemy powierzchniami tych upraw manewrować tak, aby wielkość nam się zgadzała. W przypadku naboru przeprowadzonego w lutym możemy tak zaplanować uprawy, aby w 2019 roku nasz WEG był poniżej 10 000 euro. Niestety, z drugiej strony trudno manewrować w ten sposób w przypadku upraw wieloletnich, np. sadów.
I tu wyłania się największy minus tego programu. Im mniejszym gospodarstwem jesteśmy w okresie bazowym, tym trudniej osiągnąć nam wymagany wzrost. Dla przykładu – w 2019 roku posiadam tylko 1,5 sadu wiśniowego. Daje nam to 1,5ha x 2884 euro, czyli 4326 euro. Żeby osiągnąć wymagane 10 000 euro, musimy na i tak niedużym kawałku zrobić prawdziwą rewolucję.
Kwota pomocy w tym programie to 60 000zł. Wygląda fajnie, ale trzeba mocno się zastanowić, czy jest to warte tego, żeby wszystko w swoim gospodarstwie wywracać do góry nogami.
Niestety nie zawsze też da radę kupić to, co najbardziej chcemy, czy do gospodarstwa jest najbardziej potrzebne, ale o bezsensach urzędniczych w tej kwestii napiszę osobno, innym razem.
Pora na plusy tego zamieszania. Jest to bezzwrotna pomoc w formie premii. Czym się różni premia od dotacji? W jednym zdaniu wygląda to tak: w przypadku premii dostajemy np. 60 tyś na cele związane z gospodarstwem; w przypadku dotacji najpierw realizujemy inwestycje pokrywając całość ze swojej kieszeni, potem otrzymujemy np. 50% refundacji kosztów.
Dalej: w porównaniu do innych programów jest to dość prosta operacja – w 90% skupiamy się na uprawach w roku bazowym i w roku docelowym. W porównaniu np. do programu „Modernizacja Gospodarstw Rolnych” mamy tu też dużą swobodę jeśli chodzi o planowane inwestycje. Co jeszcze ważne – w tym programie premię można przeznaczyć na zakup ziemi i w ten sposób powiększyć swoje przeliczniki.
I tak – nie opisałem tu wszystkich warunków przystąpienia do programu, nie opisałem zasad wg. których mamy większe prawdopodobieństwo dostania pomocy itd. Dla ciekawych – swoją wielkość ekonomiczną gospodarstwa można obliczyć np. na kalkulator-so.pl. W tekście podawałem przykładowe wartości, które obowiązują na Mazowszu, w innych województwach zazwyczaj delikatnie się to różni.
Oczywiście każda sztuka zwierzęcia też ma swój przelicznik, ale tych nigdy nie mogę zapamiętać .