w

Plantatorzy truskawek wściekli! Zamówili sadzonki za tysiące – dostali odpad, a firmy umywają ręce!

Choć w ostatnich latach mówiło się głównie o problemach truskawkowych plantatorów związanych z przymrozkami, chorobami, czy presją szkodników, w 2024 roku i teraz w 2025 na pierwszy plan wysunął się inny, bardzo poważny problem – jakość sadzonek. I nie chodzi tu o naturalne warunki, a o niewywiązywanie się firm z zamówień na materiał nasadzeniowy. Skala zjawiska jest tak duża, że wielu plantatorów otwarcie mówi o kryzysie zaufania wobec dostawców sadzonek.

Zamówione jedno, dostarczone drugie

Wielu producentów truskawki zgłaszało już w 2024 roku, że otrzymywali sadzonki, które w żaden sposób nie odpowiadały zamówionym klasom jakościowym. Najczęstsze przypadki to:

  • zamówienie sadzonek typu Frigo w klasie „super”, a dostarczenie sadzonek w klasie przeciętnej lub wręcz słabej,

  • brak wyraźnego oznaczenia klasy sadzonek lub mylące opakowania,

  • nieodpowiednie przechowywanie sadzonek przed dostawą (co wpływa na ich jakość i przyjęcia).

Problem dotyczy nie tylko producentów, ale i dystrybutorów – zarówno dużych firm zajmujących się wyłącznie sprzedażą dalej, jak i mniejszych podmiotów regionalnych. Co ważne, problem nie ogranicza się do jednego regionu Polski – zgłoszenia pochodzą z różnych części kraju.

Reklamacje bez odzewu

Jeszcze bardziej niepokojące niż sama jakość sadzonek, jest podejście firm do reklamacji. Wielu plantatorów zgłasza, że po złożeniu reklamacji nie uzyskiwało żadnej sensownej odpowiedzi. Przedsiębiorstwa często umywały ręce, twierdząc, że nie wiedzą, gdzie leży problem lub że „takie sadzonki przyszły od producenta”. W efekcie rolnicy zostawali z towarem niezgodnym z zamówieniem i bez możliwości odzyskania pieniędzy czy wymiany towaru.

“Daliśmy to, co mieliśmy” – skandaliczne podejście niektórych dostawców

W rozmowie z jednym z producentów sadzonek, który dostarczył partię niezgodną z zamówieniem do jednego z plantatorów, usłyszeliśmy zaskakująco szczere, ale jednocześnie niepokojące wyjaśnienie. Przedstawiciel firmy otwarcie przyznał, że… „tak wyszło”, bo przeliczyli się z ilością zamówień i po prostu nie mieli już wystarczającej ilości sadzonek dobrej jakości, więc wysłali to, co im zostało.

Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że osoba ta w ogóle nie rozumiała perspektywy plantatora – kogoś, kto przecież zamówił towar konkretnego rodzaju, zapłacił ustaloną (często wyższą) cenę za wyższą klasę jakości, a ostatecznie otrzymał sadzonki zupełnie nieadekwatne do ceny i umowy.

W branży, gdzie każda decyzja i każdy dzień ma wpływ na sezon i opłacalność, takie tłumaczenia są nie do przyjęcia. Wysyłanie „czegokolwiek, co zostało” bez konsultacji z klientem, to nie tylko błąd logistyczny – to naruszenie elementarnych zasad uczciwego handlu.

Straty liczone w dziesiątkach tysięcy złotych

Straty wynikające z tej sytuacji są ogromne. Jeżeli plantator kupuje np. 30 tysięcy sadzonek po 1 zł za sztukę, to niezgodność klasy jakościowej może oznaczać ogromne straty. Sadzonki niższej klasy często gorzej się przyjmują, dają słabszy plon, a także skracają żywotność plantacji – to wszystko przekłada się bezpośrednio na rentowność uprawy.

Plantatorzy radzą sobie – ale jakim kosztem?

Warto podkreślić, że wielu doświadczonych plantatorów jest w stanie wyprowadzić nawet słabszej jakości sadzonki do akceptowalnego stanu poprzez intensywną biostymulację, stosowanie środków ochrony roślin oraz specjalistycznych nawozów. Dzięki wiedzy, doświadczeniu i odpowiedniemu wsparciu technologicznemu można w dużym stopniu uratować plon.

Jednak taka „naprawa” wiąże się z dodatkowymi, często bardzo wysokimi kosztami, które zupełnie nie powinny wystąpić, gdyby plantator otrzymał materiał odpowiedniej jakości.

Ostatecznie plantator płaci więc podwójnie:

  1. raz – za sadzonkę w pełnej cenie (np. 1 zł za sztukę),

  2. dwa – za dodatkową pielęgnację, której nie przewidywał w budżecie, a która wymaga nakładów na preparaty wspomagające wzrost, odbudowę korzeni, czy zabezpieczenie słabych roślin przed stresem i infekcjami.

To oznacza nie tylko większe koszty finansowe, ale też większe ryzyko niepowodzenia całego sezonu. Czasami pomimo ogromnych starań, słabszy materiał nie nadrobi strat i plantacja nie osiągnie zakładanej wydajności – co przekłada się na wynik ekonomiczny całego gospodarstwa.

Obecna sytuacja jasno pokazuje, że problem z jakością sadzonek to nie tylko kwestia „klasy” czy estetyki – to realne, policzalne koszty, które przerzucane są na plantatorów, mimo że to oni są ofiarami niewywiązania się dostawców z umowy. Bez zmiany podejścia branży i stworzenia skutecznych mechanizmów ochrony dla producentów, takie przypadki będą się powtarzać – a konsekwencje będą coraz poważniejsze.

UDOSTĘPNIJ

Ceny truskawek rosną na skupach. Stawki dochodzą do 6 zł za kilogram!

Powołanie komisji zarządzających funduszy promocji produktów rolno-spożywczych – kadencja na lata 2025-2029