Czy trwająca wojna na Ukrainie wciąż powoduje odczuwalny deficyt wśród pracowników sezonowych w polskim rolnictwie?
– Ukraińcy stanowili największą emigrację zarobkową przed wybuchem wojny i to się nie zmieniło po 22 lutego 2022. W związku z tym że w rolnictwie pracuje się sezonowo, osoby, które pracują w tym sektorze, znają go i pracują u tego samego pracodawcy latami, często ich dzieci i dalsze rodziny. Nierzadko takie osoby pracują na roli również na Ukrainie i stąd wybór tego sektora.
W przypadku pracowników sezonowych brak jest wyjątkowo dotkliwy. Wpływa na to kilka czynników:
- trwająca od prawie 3 lat rosyjska wojna w Ukrainie,
- nadal brak długofalowej strategii migracyjnej zapewniającej ułatwienia wizowe dla nowych krajów,
- fakt, że sektor pracy sezonowej kojarzony jest z szarą strefą.
Yuriy Grygorenko tłumaczy, że obywatele Ukrainy, którzy od lat zaspokajają zapotrzebowanie na pracowników sezonowych, nadal są, ale ich oczekiwania zmieniają się wraz z perspektywą planowania.
– Jeżeli przed 2020 rokiem absolutna większość Ukraińców szukała pracy na okres 3-6 miesięcy, już w czasie pandemii ta grupa zaczęła się kurczyć z uwagi na kwarantannę, która odebrała komfort przemieszczania się. Natomiast po lutym 2022 znaleźliśmy się zupełnie w innej rzeczywistości, obywatele Ukrainy przebywający w Polsce planują długoterminowo swój pobyt, uwzględniając potrzeby rodzinne, możliwości kształcenia się oraz rozwoju. Podejście tej najliczniejszej grupy obcokrajowców zmieniło się – obecnie to stabilność, bezpieczeństwo oraz dogodna lokalizacja zyskały na wadze – wymienia analityk.
Obecnie notuje się o 40 % mniej zainteresowanych pracą, w tym sezonową, Ukraińców w stosunku do roku 2024, podaje przedstawiciel Gremi Personal.
Pracownicy sezonowi z daleka mają pod górkę, ale standardy zatrudnienia rosną
Yuriy Grygorenko wskazuje na wciąż dotkliwy brak transparentnego i dogodnego procesu legalnej relokacji pracowników z dalekich zakątków świata. To blokuje możliwość zastąpienia potencjalnych kandydatów do prac sezonowych z Ukrainy przedstawicielami innych narodowości, na przykład z Filipin czy Nepalu.
– Tu warto wspomnieć o pozytywnych doświadczeniach rolników w zatrudnianiu Nepalczyków na roli, którzy mają bardzo duże doświadczenie i dobre przygotowanie, dodatkowo etos pracy tej grupy przy pracach rolnych robi wrażenie na pracodawców – dodaje główny analityk Gremi Personal.
Z jakimi trudnościami spotykają się zarówno gospodarstwa, jak i sami chętni do pracy?
Od ekspertów słyszymy, że w czasie sezonu braki pracowników odczuwają rolnicy, hodowcy warzyw i owoców, którzy rozpoczynają pierwsze zbiory oraz powiązana z tym branża produkcji żywności (mięso, ryby, warzywa-owoce, cukiernictwo, garmażerka) z uwagi na uciążliwą pracę, gdyż wykonywana ona jest zazwyczaj w warunkach bardzo chłodnych i wilgotnych.
– Stawki są wyższe, niż rok temu z uwagi na to, że wzrosło minimalne wynagrodzenie. Wynoszą między 32-38 zł brutto, w zależności od kwalifikacji pracownika. Nie odczuwamy jeszcze w tym momencie konkurencji o pracowników sezonowych przy pomocy windowania stawek, ale jeszcze jest za wcześnie, żeby taki scenariusz odrzucić – przyznaje Yuriy Grygorenko przed okresem prac sezonowych w rolnictwie.
Brak pracowników jest coraz bardziej odczuwalny na polskiej wsi, mimo że pracodawcy kuszą ofertami i proponują dodatkowe zachęty. Wyżywienie oraz zakwaterowanie jest już standardem.
– Z uwagi na trudne warunki pracy coraz więcej przedsiębiorstw zapewnia też prywatną opiekę medyczną. Najlepiej radzą sobie pracodawcy, którzy mimo wyraźnej sezonowości szukają sposobu na to, żeby zapewnić pracę całoroczną pracownikom w celu utrzymania załogi i uniknięcia rotacji.
Cieszy inny trend: sektor prac sezonowych cywilizuje się pod kątem legalności zatrudnienia, coraz mniej osób pracuje „na czarno”, widać zmianę podejścia do pracowników z tego sektora: wdrażane są procesy i rozwiązania HR-owe, które w innych sektorach już są standardem, zwraca uwagę analityk. – Pracownika do danej branży najlepiej przyciąga przewidywalność, która przekłada się na poczucie bezpieczeństwa.
Pracownicy sezonowi w rolnictwie pracują od wczesnej wiosny do późnej jesieni, czyli okres od 6-9 miesięcy. Przed wybuchem wojny te kontakty trwały krócej, np. w sezonie żniw i zbioru plonów było to około 3 miesiące, ale ze względu na działania wojenne i trudności w przemieszczaniu kontrakty wydłużono, kiedy w najgorętszym okresie, czyli wiosna/lato 2022 zabrakło nowych pracowników.
Pracodawcy w rolnictwie borykają się przede wszystkim – tak jak zresztą i w innych sektorach, z ogromnymi rotacjami personelu, które np. w trakcie żniw poważnie ograniczają pracę i każdy zastój powoduje starty finansowe. W tej chwili pracownik na roli jest na wagę złota.
– Sytuację na rynku oceniam jako napiętą, w ogóle odczuwamy brak rąk do pracy, a w szczególności do prac sezonowych, a już takich na cito tym bardziej. Nawet większe stawki nie są w stanie spowodować, że będziemy w stanie zrekrutować pracowników z zagranicy do takich prac w ciągu tygodnia czy dwóch – podsumowuje Yuriy Grygorenko.
Mateusz Żydek zwraca uwagę, że w przypadku kierunków innych niż te z ułatwieniami (Ukraina, Białoruś, Gruzja itp.) mamy tu często w pewien sposób zorganizowane zatrudnienie, w którym łatwiej odnajdują się duże firmy produkcyjne czy logistyczne.
Migracja zarobkowa to za mało, by rozwiązać problem ludzi w rolnictwie
Eskalacja wojny na Ukrainie spowodowała wzrost liczby Ukraińców przybywających do Polski, co wpłynęło na polską gospodarkę, w tym na rolnictwo, w obliczu niedoboru pracowników. Jednak Ukraińcy preferują zatrudnienie w handlu, usługach, przemyśle i logistyce, a także wybierają większe miasta, szczególnie w zachodniej Polsce. Sektor rolny nie skorzystał więc znacząco z tego napływu pracowników. Dodatkowo, badania wskazują, że wielu Ukraińców pracuje poniżej swoich kwalifikacji, co jest typowe dla początkowych lat migracji zarobkowej.
– Tak samo było w przypadku Polaków poszukujących zatrudnienia w krajach zachodnich po otwarciu tamtejszych rynków pracy. Jednak im dłużej pracownicy z Ukrainy obecni są na polskim rynku pracy, tym rośnie ich potrzeba wykonywania pracy bardziej zgodnej z ich kwalifikacjami i doświadczeniem.
Poszukują takich możliwości w Polsce, w tym w innych sektorach, ale także szukają takiego zatrudnienia w innych krajach Europy, szczególnie na zachodzie, gdzie mogą liczyć na wyższe stawki. Z naszego badania wynika, że 8% pracowników z tej grupy zamierza wyjechać z Polski, a 33% wciąż się waha – podaje Mateusz Żydek.
Jego zdaniem migracja zarobkowa nie stanie się w najbliższych latach odpowiedzią na wyzwania związane z niedoborem pracowników w sektorze rolno-spożywczych, choć w pewnym stopniu może doraźnie z tym pomagać.
– Wynika to m.in. z faktu, że o te same grupy pracowników konkurują z rolnictwem inne sektory, często duże przedsiębiorstwa z kapitałem, który pozwala też na oferowanie konkurencyjnych warunków zatrudnienia, a przede wszystkim możliwościami logistycznego i administracyjnego wsparcia procesu pozyskiwania pracowników z zagranicy.
Ekspert z Randstad podpowiada, że pewnym rozwiązaniem może być tworzenie form współpracy gospodarstw rolnych i firm przetwórstwa rolno-spożywczego, które wspólnie mogą działać na rzecz pozyskiwania obcokrajowców do pracy, a także razem mogą wyasygnować budżet na współpracę ze wspierającymi w takich procesach firmami HR.
– Jednocześnie wiele wskazuje na to, że niedobór pracowników może stać się, obok jakości zbiorów czy kosztów nawozów, jednym z kluczowych elementów wpływających na ceny owoców, warzyw i przetworów.
zródło: https://strefaagro.pl/