W obecnym sezonie na terenie całej Polski wystąpiły kilkakrotne przymrozki. Czy ceny zrekompensują poniesione straty w plonie? Wiele gospodarstw, które zostały bez plonów może borykać się z problemami finansowymi.
Zakładając optymistyczny scenariusz, gdyby z ponad 5 mln ton produkcji jabłek każdy sadownik w Polsce miał około 20% mniej owoców – to być może cena byłaby satysfakcjonująca dla każdego. Niestety pogoda jest bardzo nie sprawiedliwa i pewien odsetek sadów pozostał całkowicie pozbawiony plonów, a inni nie odczuli w ogóle skutków anomalii pogodowych.
W najgorszej sytuacji są gospodarstwa sadownicze, gdzie w 2018 roku plon sprzedano „za bezcen” ( w związku z klęską urodzaju), w 2019 roku przemarzło większość towaru, w 2020 roku sytuacja się powtórzyła lub inne anomalia pogodowe doszczętnie zniszczyło plon – te gospodarstwa są w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. Jeśli do tego doszły nieuregulowane płatności ze strony firm za zakupione jabłka, to pytanie czy takie gospodarstwa przetrwają kolejny rok?
Niektórzy z sadowników, gdzie plon był mały w obecnym sezonie i na karku nie ma spłat kredytu lub zadłużeń, planuje długie przechowalnictwo jabłek w nadziei, że ceny na wiosnę zrekompensują straty poniesione w ilości plonu.
Pamiętajmy jednak, że koszt jednego kilograma przechowywania jabłka zaczyna się od 30 groszy. Zanim sadownik sprzeda jabłka z komory powinien doliczyć otóż to 30 groszy jak nie więcej, do kosztu wyprodukowania jednego kilograma jabłek, aby w ogóle mówić o wyjściu na zero.
Czy Waszym zdaniem gospodarstwa sadownicze, które trzy lata z rzędu miały ciężką sytuację, mają szansę wyjść na prostą w przyszłym sezonie?