W ostatnich dniach sadownicze fora internetowe, grupy dyskusyjne i społeczności rolników w mediach społecznościowych przeżywają prawdziwe oblężenie – i to nie z powodu sprzyjającej pogody czy świetnych prognoz zbiorów, ale przez bezprecedensową inwazję mszyc. Sadownicy z całej Polski biją na alarm – takiego wysypu tych szkodników nie pamiętają od lat. Co gorsza, tradycyjne metody ochrony roślin często zawodzą, a problem dotyka sadów jabłoniowych, gruszowych i wiśniowych w niemal każdym regionie kraju.
Mszyca: mały wróg, wielki problem
Mszyce, mimo swoich mikroskopijnych rozmiarów, potrafią wyrządzić gigantyczne szkody. Żerują na młodych przyrostach, wysysając soki z tkanek roślin, co skutkuje ich deformacją, zahamowaniem wzrostu i osłabieniem całego drzewa. Dodatkowo, wydzielają lepką spadź, która sprzyja rozwojowi grzybów sadzakowych i przyciąga mrówki, co jeszcze bardziej komplikuje walkę z problemem.
W tym sezonie problem osiągnął niespotykane rozmiary. „Mszyca opanowała mój sad w takim stopniu, że po dwóch zabiegach środkami ochrony nie widać żadnej poprawy” – pisze jeden z sadowników na forum. Inni wtórują mu w komentarzach, dodając, że środki, które sprawdzały się w poprzednich latach, obecnie okazują się nieskuteczne. W niektórych przypadkach konieczne było wykonanie już trzeciego zabiegu – co na tym etapie sezonu jest niepokojące zarówno z ekonomicznego, jak i środowiskowego punktu widzenia.
Czym różni się ten rok od poprzednich?
Specjaliści wskazują na kilka możliwych przyczyn:
- Brak naturalnych wrogów – populacje biedronek, złotooków i innych drapieżców mszyc nie zdążyły się jeszcze rozwinąć w odpowiedniej liczbie.
-
Zwiększona odporność na środki ochrony roślin – to prawdopodobnie efekt wieloletniego stosowania tych samych substancji czynnych, co sprzyja selekcji odpornych populacji szkodników.
- Ostatnie gorące dni sprzyjają szkodnikom.
Gdzie jest najgorzej?
Problem dotyka niemal całej Polski, ale szczególnie często zgłoszenia pojawiają się z centralnych i południowych województw. Jabłonie i grusze to główne ofiary mszycy jabłoniowo-babkowej i gruszowej, z kolei wiśnie zmagają się z mszycą wiśniową czarną, która gromadzi się na wierzchołkach pędów, zwijając liście w ciasne, czarne skupiska.
Co robić? Jak reagować?
Sadownicy pytają: „Co działa?”, „Co robić, by w końcu zadziałało?”, „Czy jest coś, co naprawdę pomoże?” Oto kilka wskazówek, które mogą pomóc w skuteczniejszej walce z mszycą:
-
Zmiana substancji czynnej – jeśli dwa kolejne zabiegi z tą samą substancją nie przyniosły efektu, konieczna jest rotacja na inny mechanizm działania.
-
Dodatek adiuwantów – poprawiają skuteczność środków ochrony poprzez lepsze przyleganie i wnikanie.
-
Ścisła lustracja sadu – codzienna obserwacja nowych ognisk infekcji pozwala na szybszą i skuteczniejszą interwencję.
-
Biologiczne wspomaganie – wypuszczanie naturalnych wrogów mszyc (np. biedronek) lub preparaty biologiczne mogą pomóc w ograniczeniu presji szkodnika, choć nie działają natychmiast.
-
Odpowiedni termin zabiegu – mszyce najłatwiej zwalczyć, gdy nie ma jeszcze zrolowanych liści. Po ich zwinięciu dostęp do szkodnika jest znacznie trudniejszy.
Ostatni dzwonek na reakcję
Czas działa na niekorzyść sadowników – mszyce namnażają się błyskawicznie, a ich obecność w kluczowej fazie wzrostu owoców może znacząco wpłynąć na jakość i wielkość plonów. Dlatego teraz – bez zwłoki – potrzebne są precyzyjne, skuteczne działania. Jak zgodnie przyznają doświadczeni sadownicy: „Lepiej działać dziś, niż żałować za tydzień”.
Walka trwa, ale nie jesteśmy bez szans
Pomimo skali problemu, nie oznacza to, że walka jest z góry przegrana. Potrzeba jednak elastyczności, śledzenia komunikatów sygnalizacyjnych, korzystania z wiedzy doradców sadowniczych i dzielenia się informacjami z innymi producentami. Wspólna wymiana doświadczeń i szybka reakcja mogą uratować tegoroczny sezon.
Jeśli jesteś sadownikiem z podobnym problemem – podziel się swoimi obserwacjami i sposobami walki z mszycą w komentarzu pod tym wpisem na Facebook.