w ,

Jabłoniowe Archiwum X: Gdzie szukać zapomnianych odmian?

Nasz czytelnik poszukujący starych odmian jabłoni napotyka na szereg przeszkód, które utrudniają realizację jego pasji. Problemy z dostępnością podkładek, jakością materiału szkółkarskiego i dominacją współczesnych odmian to tylko wierzchołek góry lodowej. W swoim liście do naszej redakcji porusza on kwestie, które dotykają wielu amatorów sadownictwa.

„Amatorsko i hobbystyczne interesują mnie historyczne odmiany jabłoni” – pisze nasz czytelnik, podkreślając, że jego zainteresowania koncentrują się na europejskich, a czasem kanadyjskich odmianach. Unika on popularnych w Nowej Zelandii czy USA gatunków, poszukując smaków i aromatów, które zniknęły z masowej produkcji.

Golden Delicious – genetyczny monopolista?

Współczesne odmiany jabłek, jak zauważa czytelnik, są często zdominowane przez geny Golden Delicious, co wpływa na ich smak i właściwości. „Odmian, które się temu schematowi wyłamują jest niewiele” – pisze, wskazując na nieliczne wyjątki, takie jak Piros. To skłania go do poszukiwań w „jabłkowym archiwum”, czyli wśród odmian historycznych.

Detektywistyczna praca sadownika

Odtwarzanie historii starych odmian to jednak praca iście detektywistyczna. „Często poprzez szum informacyjny i błędy to praca detektywistyczna” – przyznaje czytelnik. Trzeba przedzierać się przez gąszcz sprzecznych informacji, błędnych nazw i niepewnych źródeł. Poszukiwanie legendarnych odmian, takich jak anyżowe jabłka czy Callville Blanc d’Hiver, to prawdziwe wyzwanie.

Podkładkowy labirynt: Antonówka kontra reszta świata

Nawet po zidentyfikowaniu poszukiwanej odmiany, pojawia się kolejny problem: zdobycie odpowiedniej podkładki. Czytelnik zwraca uwagę na dominację Antonówki S. w Polsce, podczas gdy inne kraje, jak Francja, stosują różne podkładki generatywne, dostosowane do siły wzrostu drzewa. „Z starej polskiej książki wiem, która inna odmiana zwykle daje lepsze efekty jako podkładka generatywna niż Antonówka. Jest przy tym wybitnie wytrzymała na mróz do -52 stopni” – pisze, sugerując, że polski rynek szkółkarski nie wykorzystuje w pełni potencjału rodzimych odmian.

M9, M26… a co z resztą?

Pozyskanie podkładek wegetatywnych, zwłaszcza w mniejszych ilościach, również stanowi problem. „M9/M26 jest łatwiej kupić niż P60, M7, czy Geneva w szczególności gdy mamy na myśli coś innego niż model G11” – zauważa czytelnik. Ograniczona dostępność różnych typów podkładek utrudnia amatorom dopasowanie drzewka do warunków glebowych i oczekiwanego wzrostu.

Jakość materiału szkółkarskiego – loteria?

Ostatnim, ale nie mniej ważnym problemem jest jakość materiału szkółkarskiego. Czytelnik skarży się na słabej jakości zrazy i podkładki o mizernych korzeniach. „Z podkładek odpada połowa a później jeszcze część nie ma przyrostów, bo drzewko nie ma siły” – opisuje swoje doświadczenia. Taka sytuacja zniechęca i demotywuje, zwłaszcza początkujących sadowników.

Gdzie szukać pomocy?

Nasz czytelnik pyta, gdzie można kupić podkładki, aby uniknąć „odrzutów” i nie musieć sprowadzać ich z zagranicy. Apeluje o poruszenie tego problemu, wskazując na rosnącą modę na stare odmiany jabłoni.

List czytelnika to głos wołający o uwagę dla problemów, z jakimi borykają się miłośnicy starych odmian jabłoni. Brak dostępu do odpowiednich podkładek, niska jakość materiału szkółkarskiego i trudności w identyfikacji odmian to bariery, które utrudniają rozwój tej pasji. Warto, by instytucje zajmujące się ochroną dziedzictwa sadowniczego, szkółki oraz organizacje rolnicze pochyliły się nad tymi problemami i wsparły amatorów w ich dążeniu do zachowania bogactwa smaków i genów dawnych jabłoni. Może warto organizować więcej prezentacji tak jak ta która odbywa się w trzecią sobotę września, oraz stworzyć centra informacji, gdzie amatorzy mogliby uzyskać fachową pomoc i dostęp do wysokiej jakości materiału szkółkarskiego? Zainteresowanie, jak widać po liście naszego czytelnika i jego pytaniach, jest ogromne.

UDOSTĘPNIJ

Cięcie zimowe sadów w obliczu mrozów – dylemat sadowników

Agencja Mienia Wojskowego oferuje dwa Ursusy C-360 z lat 1980 i 1982