w

Ile zarabiają sadownicy?!

Za chwilę koniec roku, czas przemyśleń, podsumowań i wyciągania wniosków. Przed sobą mam notatki przychodów i rozchodów za ten rok. I niestety mimo tego, że zawiedziesz się szukając odpowiedzi na główne pytanie typu: „5000zł na rękę”, to postaram się to tak opisać, abyś nie żałował lektury. Temat zarobków rolników sam w sobie budzi wiele kontrowersji, ale dopiero spojrzenie na temat z kilku stron pozwoli Wam wyrobić sobie jakieś zdanie na ten temat. 

Czy wierzyć statystykom? 

Według GUS-u rolnik prowadzący około 10ha gospodarstwo zarabia ponad połowę średniej krajowej, czyli ok. 2600 zł brutto. Inne źródła też zazwyczaj podają informację o wysokości pensji do 3000zł brutto. Niestety, jest to pełne nieścisłości i niejasności. O ile dla gospodarstwa sadowniczego wielkość 10 ha może rzeczywiście być tą średnią, to na pewno jest to poniżej średniej w przypadku np. uprawy zbóż, a już na pewno nie jest średnią uniwersalną, jeśli weźmiemy pod uwagę jeszcze innego typu specjalizacje, jak uprawę warzyw, czy chów i hodowle zwierząt. 

Druga sprawa to sam sposób obliczania średniego dochodu z hektara. W dużym uproszczeniu wygląda to tak, że urząd z jednej strony przyjmuje średnią wydajność i średnią cenę wszystkich upraw, dodaje to tego płatności bezpośrednie (o dotacjach innym razem, obiecuję), a z drugiej strony odejmowane są wydatki na podatki i środki produkcji i oto jest średnia wielkość. 

Nie trzeba być fachowcem, żeby zobaczyć, że średnia wielkość średnio się sprawdza. Ten sezon może być fatalny dla sadowników (o tym też innym razem), a z tego co się orientuje jest dobry dla producentów ziemniaka, czy cebuli, także ta średnia wartość i tak i tak nic nam nie powie.  

I wiecie, jak mawiał profesor na przedmiocie statystyka: „Ona jest jak dziewczyna w bikini, pokazuje dużo, ale najważniejsze jest ciągle zasłonięte” 😉 

Struktura przychodów i rozchodów

To, co najbardziej odróżnia przychody rolników od pozostałych osób to ich – nazwijmy to – nieregularność i niepewność. I w tej chwili będę więcej operował na swoim przykładzie. 

Zeszłoroczny plon został bardzo niemiło potraktowany przez wiosenne przymrozki, dlatego też zapasy jabłek skończyły mi się w lutym. Następnym zastrzykiem gotówki była dopiero perspektywa sezonu truskawkowego, ale na to trzeba było czekać do początku czerwca. Co z okresem marzec – maj? Otóż nic zagadkowego, trzeba było żyć z oszczędności.  Pokazane jest to mniej więcej na wykresie, oczywiście bez konkretnych przedziałów kwotowych, szanujmy się ☺ W każdym razie widać kilka zależności o chcę powiedzieć.

Wrzesień – sezon wystartował na dobre, zwiększają się koszty produkcji, ale cena na skupach nie jest kolorowa.

Kwiecień – nie ma przychodów (powtarzam, że to nie jest reguła we wszystkich sadowniczych gospodarstwach), ale pojawiają się wysokie koszty środków ochrony roślin.

Grudzień – styczeń, ograniczone wydatki, większe zyski – jest to czas, kiedy wyprzedaje się zapasy, mam na myśli poprzedni rok z mocno ograniczonym plonem, w tym roku będzie to trwało prawdopodobnie dłużej ☺. Na początku nie mogłem zrozumieć, dlaczego w listopadzie pojawiły się większe wydatki niż w październiku, byłoby to trochę wbrew logice, skoro to w listopadzie kończyły się zbiory, ale też to ma uzasadnienie, ponieważ miałem na parę dni kilka dodatkowych osób do pracy. 

Myślę, że w wielu gospodarstwach najgorszym okresem jest właśnie marzec-sierpień, kiedy od marca zwiększają się wydatki m.in. na środki ochrony roślin, zapasy gotówki są coraz mniejsze, a kolejne jabłka niezbyt chętnie dojrzewają .

Druga sprawa to fakt, że w porównaniu do średniej krajowej, przeciętny rolnik obraca na co dzień dużo większymi kwotami. Ciężko u mnie doszukać się miesiąca, kiedy wydałem mniej niż 10000zł. Niestety, to są wydatki całego „gospodarstwa domowego”, także nie wiem dokładnie jaka cześć została przeznaczone bezpośrednio w „sadownictwo”. Na pewno zdecydowana większość, biorąc pod uwagę wszystkie ubezpieczenia, remonty maszyn, zakup drzewek, koszt pracowników sezonowych, czy fakt, że w sezonie każdego dnia wyjeżdża w pole parę ciągników, które czymś trzeba zalać. Wygląda to trochę inaczej, ale teraz pora na najważniejsze zdanie w tym tekście: wydaje mi się, że poziom życia „przeciętnego” rolnika, nie różni się od poziomu życia „przeciętnego” Kowalskiego. 

Majątek

Niestety możecie zarzucić mi teraz, że przecież skąd te wszystkie nowe ciągniki, skąd te maszyny za dziesiątki tysięcy złotych itd. Nie ukrywam, że większość gospodarstw posiada ogromne wręcz majątki. Samochód dostawczy, kilka ciągników, opryskiwacze, skrzynie, przyczepki, platformy, budynki, przechowalnie, chłodnie, ziemię. To wszystko warte jest miliony złotych. Nie zapominajmy jednak o jednym, to wszystko trzeba utrzymać, konserwować, ubezpieczać. Wierzcie mi, że nie było tak, że przyjeżdża rolnik do dealera, kładzie walizkę pieniędzy na stole i wyjeżdża nowym ciągnikiem. Rzeczywistość tutaj nie jest taka kolorowa, ale będzie czas opowiedzieć o wszystkim. 

I na koniec bardzo ważna sprawa. To wszystko jest mówione w ramach ciekawostki, a zaglądanie komuś do garażu i do portfela jest bardzo słabe i lepiej skupić się na sobie ☺ 

 

 

Autor: Gospodarstwo Sadownicze Grzegorz Gwardys 

Zapraszamy do obserwowania profilu fun-page na FB: https://www.facebook.com/gospodarstwo.gwardys/

UDOSTĘPNIJ

5 komentarzy

Dodaj odpowiedź
  1. Szczerze mówiąc to jestem sadownik i znam sadowników z grupy mojej. To są małe cwaniaki bo jak u nich byl normalny sezon a u mnie grad czy zalanie to mi dupę zawracali . Więc z debilami nie gadam tylko przez prawnika

  2. Większość gospodarstwo jak jest opisane powyżej nazywanych w artykule bogatych są to gospodarstwa na które pracowało już parę pokoleń. Jedno pokolenie nie jest w stanie przy dziejszych cennych na rynku od osiągnąć osiągnąć takiego gospodarstwa, godnie żyć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kto importuje Polskie jabłka.

Ceny energii elektrycznej w 2019 r. nie wzrosną, ustawa przyjęta przez Parlament RP