To będzie bardzo trudny rok dla branży sadowniczej – mówią producenci z Kujawsko-Pomorskiego. Przez drastyczny wzrost kosztów produkcji owoców, a także napływ ukraińskiej żywności do Polski, wielu sadowników będzie walczyć o przetrwanie.
Kujawsko-pomorskie to zagłębie sadownicze. Na początku nowego sezonu miasta.tokfm.pl odwiedziło – położone 30 km od Bydgoszczy – Wierzchucice w gminie Sicienko. W ciągnących się wzdłuż dróg sadach rosną czereśnie i jabłonie.
Udało nam się zakończyć wszystkie cięcia zimowe. Sady są posprzątane i przygotowane. Czekamy na kwitnienie, które powinno przypaść na majówkę – mówi Sebastian Szymanowski, dyrektor Grupy Producentów Owoców Galster.
Zdaniem sadowników to będzie bardzo trudny rok.
W 2022 roku dobijały ich między innymi wysokie ceny prądu potrzebnego do pracy komór chłodniczych – niezbędnych do magazynowania plonów. Bez odpowiedniej temperatury i ilości tlenu jabłka czy gruszki się psują – czytamy na miasta.tokfm.pl
W tym sezonie dochodzą kolejne problemy. – Koszty robocizny, paliw, środków ochrony roślin i nawozów są bardzo wysokie. Jeśli to wszystko podliczymy, to będzie bardzo drogi sezon produkcyjny, a cena w skupie nie rośnie od 10 lat – podkreśla Szymanowski. – Pieniędzy jest mniej, bo trzeba obsłużyć zobowiązania finansowe. Praktycznie nie ma gospodarstw, które w jakiś sposób nie byłyby zadłużone, a odsetki od kredytów wzrosły nawet 4-krotnie. To są duże pieniądze dla poszczególnych gospodarstw i dla grup skupiających sadowników. Wszyscy będą walczyć o przetrwanie – dodaje.
W poprzednich latach producenci mieli też problemy z pozyskaniem pracowników do zbiorów. Zdaniem naszego rozmówcy w tym roku – przez kryzys gospodarczy – sytuacja będzie wyglądać inaczej. – Pierwsze „sprawdzam” będzie na przełomie czerwca i lipca, gdy będziemy zbierać czereśnie, ale już dziś ludzie do nas dzwonią i dopytują o pracę. Widać, że sytuacja ekonomiczna zmusza ich do szukania dodatkowego zarobku – tłumaczy Szymanowski. – I nie chodzi tylko o pracowników z Ukrainy, bo o pracę pytają też Polacy, co nas cieszy, bo chętnie ich przyjmiemy – dodaje.
Sadowników – podobnie jak rolników – martwi też napływ produktów żywnościowych z Ukrainy. Od jesieni do Polski wjechało między innymi bardzo dużo koncentratu z jabłek. – To spowodowało, że nasze rodzime fabryki nie były zbytnio zainteresowane podniesieniem cen dla naszych produktów– tłumaczy nasz rozmówca. – Statystyki pokazują, że wyprodukowano i sprzedano za granicę ponad 30 procent więcej koncentratu niż rok wcześniej, czyli było na rynku miejsce dla polskich sadowników – ocenia.
Plany sadowników – jak co roku – może też pokrzyżować pogoda. W majówkę drzewa powinny już być białe, ale kwiaty mogą spalić przymrozki w tzw. zimnych ogrodników, czyli w połowie maja. – Kolejnym zagrożeniem jest też susza, która występuje w naszym regionie – mówi Szymanowski. Sad to fabryka „pod chmurką”, więc od pogody bardzo dużo zależy – dodaje sadownik.
- źródło: miasta.tokfm.pl / audycja TOKFM