w

Sprzedali jabłka deserowe na przemysł, bo nie było komu kupić

foto: www.istockphoto.com

Nie ma nabywców jabłek, problem jest nie tylko ze sprzedażą na eksport, ale też do kraju. Rolnicy skarżą się, że jabłka musieli sprzedać na przemysł, za niską cenę. Sklepy też nie chcą przyjmować jabłek, a jak już kupią, to je później zwracają. Sadownicy przyznają, że zastanawiają się nad sensem wykonywanej przez nich pracy, skoro nie przynosi ona zysku – czytamy na www.slowopodlasia.pl

Jak mówi dla portalu www.slowopodlasia.pl sadownik Sławomir Olszewski, zimą sprzedawał jabłka po 1 zł za kilogram, ale nie było zbyt wielu chętnych.

W związku z tym wszystkie jabłka wywiozłem na przemysł za 0,55 zł za kilogram. Sprzedawałem bezpośrednio do sklepów, ale zainteresowanie było bardzo małe, było też dużo zwrotów. Nie mam przechowalni, więc musiałem sprzedać jabłka jak najszybciej. Mam 2,5 hektarów, część sadów już zlikwidowałem – przekazuje Sławomir Olszewski.

Zaznacza, że nie ma udziału w spółkach rolniczych, więc nie ma szans na eksport. Dodaje, że pracownik chce minimum 15 zł za godzinę, więc jak mu zapłaci 150 zł dniówki, a za jabłka dostanie 350 zł, doliczy swoją pracę i wydatki np. na paliwo czy nawóz, to niewiele mu zostaje, więc można powiedzieć, że zysku nie ma.

– Jabłka muszę popryskać nawozem przynajmniej dwadzieścia razy w sezonie, wiec to też jest wydatek. Stąd uważam, że kontynuowanie sadownictwa nie ma większego sensu. W najbliższym czasie zapewne zlikwiduję sad, chociaż jest mi szkoda, bo mój dziadek miał sad, mój ojciec miał sad, a ja kultywuje tę tradycję – mówi Sławomir Olszewski, który ma sady w Polubiczach.

Mirosław Kołodyński z gminy Konstantynów sprzedał wszystko na spady w styczniu po 40 groszy za kilogram, bo nie było żadnego zainteresowania.

– Jeśli chodzi o obecne ceny to nawet ich nie sprawdzam, bo nie chcę się denerwować. Wydaje mi się, że powoli będą musiał zrezygnować z sadownictwa – stwierdza Mirosław Kołodyński. Wskazuje, że sprzedaż jabłka jest na niskim poziomie, a ceny są bardzo wysokie.

– Kupiłem azoty po 4600 zł, mówili, że będą drożeć a potaniały, więc trudno jest podejmować jakiekolwiek decyzje. Ceny paliwa zostały obniżone, a mówiło się, że podrożeje. Zaczynam nowy sezon z niechęcią, dobrze już raczej nie będzie – podkreśla sadownik.

Zauważa też, że nie ma eksportu, a jak jest to wymagania są wygórowane.

– Wcześnie bez problemu sprzedawałem zagranicę, na kraj, a teraz nie wiem, co się dzieje – denerwuje się. rolnik.

źródło: https://www.slowopodlasia.pl/artykul/23508,sytuacja-jest-tragiczna-mowia-sadownicy-z-regionu

 

UDOSTĘPNIJ

2 komentarze

Dodaj odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pierwsze wiosenne zalecenia sadownicze w sadach

Hektary jabłonek znikają. Sadownik z Niemirowic o trudnych decyzjach