„Zostało tylko błoto i łzy” — tak dramatycznie sytuację po gradobiciu opisują rolnicy z powiatu sandomierskiego. Nawałnica, która przeszła przez region, w zaledwie dwie minuty zrównała z ziemią ich nadzieje na udane zbiory. Czereśnie, jabłka, gruszki – wszystko poszło na straty. Zrozpaczeni sadownicy, nie mając już sił ani wsparcia, pojechali na Jasną Górę, by modlić się o pomoc. Dla wielu z nich to jedyna deska ratunku po koszmarze, jaki zgotowała im pogoda.
— Sezon na krajowe czereśnie dopiero się rozkręca, ale nie ma co czekać na niższe ceny. Taniej nie będzie. Czereśnia jest niełatwa w produkcji i bardzo wymagająca, co do warunków pogodowych — podkreśla w rozmowie z „Faktem” wiceprezes Związku Sadowników RP Krzysztof Czarnecki.
Niestety, tegoroczna aura daje do wiwatu. — Ci, których oszczędził wiosenny mróz, ucierpieli przez inne anomalia pogodowe — mówi znany sadownik. Gradobicia dotknęły Sandomierszczyznę, Lubelszczyznę, Dolny Śląsk czy Ziemię Lubuską. Straty są wielkie — nie tylko w czereśniach.
Ma w sadzie czereśnie. „Rok temu było troszeczkę taniej”
Tradycyjnie rozstrzał cenowy jest bardzo duży. Na jednym straganie są czereśnie za 30 zł, a gdzie indziej klient zapłaci 20 zł — przytacza Krzysztof Czarnecki ze Związku Sadowników RP. — Ceny hurtowe wynoszą aktualnie od 10 do 25 zł za kilogram (wszystko zależy od jakości owoców). Rok temu było troszkę taniej — dodaje mieszkaniec mazowieckiej gminy Mszczonów.
Na razie w sprzedaży jest Burlat, kolejne odmiany będą większe i twardsze.
Częstochowa. Pielgrzymka pod nieprzypadkowym hasłem
Mieliśmy ostatnio pielgrzymkę sadowników i ogrodników na Jasną Górę pod hasłem Pielgrzymi nadziei. Była okazja do spotkania i rozmów. Wielu z nas poniosło ogromne straty— opowiada właściciel czereśniowego sadu.
Przymrozkowe straty w sadach czereśniowych i jabłoniowych wynoszą — według prognoz Związku Sadowników — ok. 50 proc.
— U jednego sadownika zmarzło wszystko, u drugiego połowa, ale są też tacy, którzy nie stracili nic — wskazuje Krzysztof Czarnecki. — W naszym gospodarstwie duża część owoców ocalała — głównie przez specyficzny mikroklimat i kilka nocnych akcji (ogniska i maszyny ogrzewały sad) — mówi.
Walka z przyrodą jest bardzo nerwowa, bo po drugiej stronie mamy mocnego i nieprzewidywalnego przeciwnika— podkreśla przedstawiciel sadowników.
źródło: https://www.fakt.pl/pieniadze/grad-zrabal-nie-tylko-czeresnie-sadownicy-modlili-sie-na-jasnej-gorze/5f0wx18?utm_source=onet&utm_medium=referral&utm_campaign=post