Dramatyczna sytuacja spotkała pszczelarza z Tarnowa w województwie lubuskim. Z jego pasieki skradziono aż 24 ule, w których mieszkało około 1,5 miliona pszczół. To nie tylko ogromna strata materialna, ale przede wszystkim ekologiczna katastrofa.
Złodzieje działali profesjonalnie
Sprawa jest o tyle zagadkowa, że kradzież musiała być dobrze zaplanowana. Zdaniem ekspertów, złodzieje musieli mieć wiedzę o pszczelarstwie, by przeprowadzić taką operację bez szkody dla siebie. Ule nie zostały po prostu przeniesione,ale najprawdopodobniej załadowane na pojazd i wywiezione.
„To była jak strata kogoś bliskiego” – powiedział zrozpaczony właściciel pasieki, Roman Gajda. Stracił nie tylko owady,które były dla niego jak rodzina, ale także znaczną część swojego majątku.
Skala strat
Straty materialne oszacowano na około 20 tysięcy złotych, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Najważniejsze jest to,że okolica straciła niezwykle ważne dla środowiska zapylacze. Pszczoły odgrywają kluczową rolę w zapylaniu roślin, bez których wiele gatunków nie byłoby w stanie się rozmnażać.
Policja poszukuje świadków
Sprawą zajmuje się już policja, która apeluje do wszystkich, którzy mogą mieć jakiekolwiek informacje na temat tej sprawy, o kontakt. Każdy szczegół może okazać się kluczowy w odnalezieniu skradzionych uli i sprawców.
To nie tylko strata dla jednego człowieka, ale dla całego środowiska. Pamiętajmy, że pszczoły są niezwykle ważne dla naszej planety.