W związku ze spowolnieniem gospodarczym branża przetwórcza odnotowuje wyraźny spadek nastrojów. Na przestrzeni marca i kwietnia znacząco zmieniła się optyka firm z sektora przetwórczego co do możliwości poprawy sytuacji w najbliższych 12 miesiącach. Jak wskazuje badanie Indeks IBŻ, zrealizowane przez Food Research Institute, pomimo spadków nastrojów ok. 60 proc. ankietowanych nadal ocenia swoją sytuację finansową jako dobrą.
Dwa miesiące pandemii koronawirusa oraz związanych z nią obostrzeń wpłynęły na kondycję sektora rolno-spożywczego. Jeszcze pod koniec marca 2020 r. producenci i przetwórcy żywności deklarowali przygotowanie branży na nadchodzące zmiany, przewidując, że wysoki popyt wewnętrzny ochroni ich firmy przed stagnacją. Badania branży przeprowadzone miesiąc później zweryfikowały jednak wcześniejsze szacunki.
Druga fala badań przypadła na początek obostrzeń epidemiologicznych związanych z COVID-19. Był to czas wielkich niewiadomych, co do przyszłej działalności wielu branż. Znalazło to odzwierciedlenie w wynikach badania oraz w wartości wskaźnika IBŻ. Według badanych koniunktura w przetwórstwie rolno-spożywczym pogorszyła się. Wartość wskaźnika IBŻ obniżyła się o 8,4 punktu, z poziomu 67,4 pkt do 59,1 pkt. Z pewnością wpływ na to miały niższe w ocenie respondentów przychody z działalności przetwórczej przedsiębiorstwa niż w roku ubiegłym. Respondenci nie widzą powodów do optymizmu – nie tylko pogorszyła się ich sytuacja finansowa, ale i nie spodziewają się poprawy w najbliższej przyszłości – mówi dr Agnieszka Tłuczak, Food Research Institute.
Pogorszenie sytuacji w branży
Według badania Indeks IBŻ, w szczytowym momencie pandemii większość firm przetwórczych (60 proc.) swoją sytuację finansową określała wciąż jako dobrą. Równolegle jednak zaobserwowano wyraźny wzrost obaw o przyszłość w sektorze rolno-spożywczym oraz wydłużenie perspektywy dostrzegania trudności. Na początku roku 2020 niepokój o przyszłość firmy wyrażał średnio co 5. przetwórca, natomiast pod koniec kwietnia już 30 proc. przedsiębiorstw prognozowało regres na przestrzeni najbliższych 12 miesięcy. Przyczyny tego stanu rzeczy należy upatrywać w sytuacji epidemiologicznej, co potwierdza Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego w Santander Bank Polska S.A. Choć wpływ pandemii na przemysł spożywczy okazał się mniejszy niż w innych branżach, to wciąż jego zdaniem pozostał odczuwalny.
Przemysł spożywczy bazuje głównie na krajowym surowcu, dostarczanym przez polskich rolników, więc pandemia koronawirusa nie przerwała łańcuchów dostaw surowca. Jednak pod wpływem silnego ograniczenia działalności placówek gastronomicznych w Unii Europejskiej, mocno obniżył się popyt na rynkach zagranicznych – mówi Grzegorz Rykaczewski z Santander. Około 25 proc. przychodów polskich firm spożywczych pochodzi z eksportu, więc wszelkie zakłócenia w tym obszarze miały istotny wpływ na krajowe przedsiębiorstwa. Odczuły to m.in. zakłady zajmujące się produkcją mięsa wołowego, drobiowego oraz wieprzowego, ale też np. przemysł mleczarski – ocenia analityk.
Niekorzystne warunki dla rozwoju przetwórstwa
W dyskusji o kondycji przetwórstwa przewija się również kwestia obciążeń finansowych. Aż 88 proc. ankietowanych w badaniu Indeks IBŻ odnotowała wzrost kosztów prowadzenia działalności na przestrzeni ostatniego roku, a ponad połowa (56 proc.) odczuła go w stopniu znacznym. W związku z epidemią pojawiły się nowe wydatki: przedsiębiorstwa musiały ponieść dodatkowe inwestycje na dostosowanie warunków pracy do aktualnych wytycznych sanitarnych.
Wpływ pandemii jest różny w zależności od podsektora branży spożywczej. To co jest wspólne, to przede wszystkim nowe obowiązki, związane z zapewnieniem bezpieczeństwa pracowników, czyli w rezultacie wzrost kosztów. Dodatkowo wyższe niż standardowo wahania popytu oraz cen zwiększają niepewność na rynku – komentuje analityk sektora rolno-spożywczego w Santander, Grzegorz Rykaczewski.
W poszukiwaniu skutecznych rozwiązań i z obawą w przyszłość
Odpowiedź części branży przetwórczej na spowolnienie gospodarcze stanowi planowane zwiększenie produkcji. Produkcję zamierza zwiększyć 56,4 proc. firm ankietowanych przez Food Research Institute, a kolejne 15,4 proc. rozważa zmianę jej typu. W ślad za produkcją pójdzie również zwiększenie nakładów środków własnych.
Pogorszenie nastrojów wśród producentów żywności wynika głównie z faktu, że chyba nikt obecnie nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądał rynek żywności w ciągu najbliższych miesięcy. Obawy przed drugą falą epidemii i jej negatywnym wpływem na rynki eksportowe powodują, że przedsiębiorcy z dużą ostrożnością podchodzą do ewentualnych inwestycji i możliwości zwiększenia sprzedaży na rynkach zagranicznych. Również szybko rosnące koszty produkcji związane między innymi z koniecznością utrzymania drogich antycovidowych procedur nie sprzyjają stabilności funkcjonowania. Szczególnie, że żadna procedura nie jest w stanie w 100% ochronić pracowników przed zarażeniem, a zakładu przed ewentualnym przestojem i wynikającymi z niego stratami. Warto zauważyć, że duża część zakładów wykorzystała swoje rezerwy na przetrwanie pierwszej fali pandemii. Większość utrzymała miejsca pracy mimo spadku sprzedaży sięgających nawet 25 proc., jak to miało miejsce np. w branży napojowej. Jeżeli sytuacja powtórzy się jesienią, część firm nie będzie miała żadnych rezerw i może nie przetrwać. To czarny scenariusz, jednak trzeba go brać pod uwagę. Widać też wyraźnie, że w najbliższym czasie w Polsce może znacząco wzrosnąć bariera popytu spowodowana pogorszeniem się siły nabywczej konsumentów, a to oznacza zwiększoną konkurencję i to głównie cenową. Bardzo wysokie spadki cen w sektorach drobiu i wołowiny pokazały, jak czuły jest polski rynek na zwiększenie podaży wynikającej ze spadku eksportu – podsumowuje Andrzej Gartner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Patronat nad badaniem objęła Polska Federacja Producentów Żywności Związek Pracodawców. Za działania komunikacyjne drugiej fali badania odpowiada agencja PR Hub.