Sadownicy w ciągu ostatnich 12 miesięcy dosadnie poczuli co to jest rosyjska ruletka. Na jesieni 2020 roku jabłka prosto z drzewa sadownicy sprzedawali od 1 do 2 złotych za kilogram, w zależności od rynku zbytu, odmiany, rozmiaru, formy opakowania (kupowane w skrzynie lub sortowane w kartony). Wielu gospodarzy licząc na lepsze ceny postanowiło jabłka zamknąć w komorze i czekać na lepszą koniunkturę na rynku. Zamykając jabłka w komorze, należy liczyć się z dodatkowymi kosztami związanymi z długim przechowalnictwem. Czym dłużej sadownicy trzymają owoce w komorze, teoretycznie tym większą cenę powinni finalnie uzyskać.
W poprzednim sezonie cześć sadowników sprzedawało jabłka prosto z drzewa, inni trzymali w komorach do zimy 2021, część sprzedała na wiosnę 2021, a kolejna cześć gospodarzy trzymało jabłka nawet do końca sierpnia 2021 roku.
Rynek jabłek jest bardzo niestabilny i niestety, Ci którzy postanowili trzymać jabłka najdłużej okazali się najbardziej przegranymi.
Sadownicy, którzy sprzedają jabłka zeszłoroczne w wrześniu 2021, niestety finalnie otrzymują takie ceny za jabłka, że ciężko powiedzieć czy zwróciło się chociaż na koszty trzymania tych jabłek w komorze.
Aktualnie ceny za jabłka zeszłoroczne wynoszą 80 groszy za odmianę Jonagold, 70 groszy za odmianę Idared a na Glostera, którego nikt nie chce, cena wynosi 50 groszy za kilogram.
Dwa tygodnie temu cena za jabłka zeszłoroczne odmiany Idared wynosiła 60 groszy, a Red Jonaprince był w cenie 50 groszy za kilogram.
Sadownicy wolą wysypywać Glostera na przemysł po 40 groszy, niż jeżeli sprzedawać na sortowanie. Szampion trzymany tak długo, niestety ale też często, nadaje się tylko na patelnie.
Sadownicy często wstydzą się przyznać do tego, że jabłka z zeszłego roku sprzedają w takich cenach. Czy w tym roku będzie podobnie? Czy jabłka deserowe warto sprzedać prosto z drzewa, czy lepiej trzymać w komorze licząc na lepsze pieniądze? Co Państwo uważają?