– Ostatnia noc, to była katastrofa dla wszelkich upraw rolniczych. U mnie w sadzie było około minus 5, minus 6 stopni. To spowodowało przemrożenie praktycznie wszystkich zawiązek jabłoni i wiśni- mówi.
Sadownik podkreśla, ze skutki mrozów będą widoczne dopiero pojutrze.
– Na chwilę obecną nie wiemy czy to będzie 50 procent czy 100 przemrożenia. W moim przypadku podchodzi to nawet pod 100 procent, sad bowiem znajduje się w małym dołku a jeśli nawet cokolwiek ocaleje nie będzie się nadawało jako jabłko deserowe tylko przemysłowe, bo będzie miało tak zwane liszaje pomrozowe – wyjaśnia pan Patryk i dodaje, że duży problem to brak możliwości ubezpieczenia upraw od mrozów.
– Nie jesteśmy w stanie tego zrobić, państwo nam nie pomaga w żaden sposób. Od gradu była możliwość ubezpieczenia w tym roku ale od mrozów nie ma. To byłoby dobre rozwiązanie dla nas, bo nie czekalibyśmy na jakieś dofinansowanie od państwa, chcemy się ubezpieczyć i być samowystarczalni – dodaje.
Właściciel sadu przyznaje, że straty będą ogromne, zwłaszcza dla tych, którzy tak jak on utrzymują się tylko z sadownictwa.
– Mój dziadek zajmował się jabłoniami, potem moi rodzice a teraz ja. Ja odziedziczyłem sad po rodzicach, którzy wszystko to stworzyli, wybudowali chłodnie i przechowalnie. Gdybym ja dziś musiał zbudować to od zera, jest to po prostu niewykonalne – podsumowuje.
W związku z wystąpieniem mrozów sadownicy, których uprawy zostały poszkodowane mogą składać w odpowiednich urzędach gmin wnioski o oszacowanie szkód. Gminy przekazują informację wojewodzie, który powołuje komisje do szacowania strat.
źródło: echodnia.eu