Rynek środków ochrony roślin jest bardzo precyzyjnie regulowany przez liczne przepisy, tak aby preparaty przeznaczone do produkcji rolnej czy sadowniczej były bezpieczne dla upraw, operatorów zabiegów i konsumentów. Jednak – mimo licznych kampanii edukacyjno-informacyjnych – wciąż zdarzają się sytuacje, że do obrotu trafiają niebezpieczne produkty nieznanego pochodzenia, zawierające np. nieprzebadane substancje aktywne. Oszczędność wynikająca z ich zastosowania jest niewielka i bardzo pozorna, a ryzyko, również to finansowe, ogromne.
Nielegalne środki ochrony roślin wciąż stanowią problem w rolnictwie i sadownictwie. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej i EUROPOL-u, podrabiane produkty to średnio 10% rynku, a w krajach unijnych, które graniczą z państwami nienależącymi do Unii Europejskiej, odsetek ten może wynosić nawet 25%. Problem jest widoczny również w Polsce, ponieważ właśnie przez naszą wschodnią granicę przebiegają szlaki transportu podrabianych preparatów z krajów azjatyckich. Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN) właściwie w każdym sezonie prowadzi kampanie informacyjno-edukacyjne, w których ostrzega przed stosowaniem produktów nieznanego pochodzenia i przypomina, że środki ochrony roślin należy kupować wyłącznie w legalnych punktach dystrybucji, z polską etykietą, w oryginalnym, zabezpieczonym opakowaniu, a wszelkie nieprawidłowości zgłaszać do tej instytucji. PIORiN odpowiada także za kontrolne i interwencyjne pobieranie próbek preparatów w całej Polsce (m.in. w miejscach ich sprzedaży i przechowywania). Następnie trafiają one do Laboratorium Badania Jakości Środków Ochrony Roślin w Oddziale Instytutu Ochrony Roślin – PIB w Sośnicowicach, gdzie poddawane są specjalistycznym ocenom i analizom. Niestety w mediach branżowych nadal bardzo często pojawiają się informacje o odkryciu i zarekwirowaniu przez służby znacznej ilości nielegalnych produktów – na polskiej granicy, w punktach składowania na terenie kraju, a nawet bezpośrednio u producentów rolnych.
Nielegalne preparaty to duże zagrożenie
Stosowanie podrabianych środków ochrony roślin jest ryzykowne z wielu powodów. Zawierają one nieznane dawki nieprzebadanych substancji i komponentów, których pochodzenie nie jest udokumentowane. W najlepszym przypadku takie preparaty mogą okazać się zupełnie nieskuteczne i nie spełnią swojej roli. Jednak ryzyko jest znacznie większe – zdarza się, że nielegalne środki są oparte o niedopuszczone lub wycofane z obrotu substancje aktywne. Kolejne zagrożenia to wywołanie fitotoksyczności w uprawach, a nawet ich zniszczenie. Bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest przekroczenie dopuszczalnego poziomu pozostałości środków ochrony roślin w uzyskanych plonach. Ponadto nielegalnie kupowane preparaty mogą zawierać toksyczne, szkodliwe składniki – np. o działaniu rakotwórczym, stanowiące zagrożenie dla zdrowia rolnika wykonującego zabieg, a także bardzo groźne dla konsumentów.
Jeżeli podczas kontroli wykryte zostaną nieprawidłowości, producent rolny nie tylko zostanie ukarany mandatem, a sprawa trafi do sądu. Plony należy wycofać z obrotu i zutylizować, co wiąże się z koniecznością poniesienia dodatkowych kosztów. Rolnik może również stracić posiadane certyfikaty. Realne jest też zerwanie współpracy z takim dostawcą przez kontrahentów, którzy coraz częściej mają bardzo surowe kryteria dotyczące jakości skupowanego towaru, w tym ograniczania pozostałości środków ochrony roślin. W przypadku produktów przeznaczonych na eksport, szczególnie wysyłanych na wymagające, dalekie rynki, znalezienie w próbkach zakazanych substancji lub przekroczenie poziomu pozostałości całkowicie dyskwalifikuje daną transzę, a niekiedy cały transport.
Ryzyko po prostu się nie opłaca
Użytkowników, którzy pomimo realnego zagrożenia, licznych ostrzeżeń i kampanii edukacyjnych sięgają po podrabiane środki ochrony roślin, powinien ostatecznie przekonać argument ekonomiczny. Jak to wygląda w przypadku produkcji sadowniczej?
– Stosowanie nielegalnych preparatów to duże ryzyko na każdym etapie wegetacji, od pierwszych zabiegów po ochronę pozbiorczą – podkreśla Marcin Kanownik z firmy INNVIGO. – Trzeba pamiętać, że gdy owoce są przeznaczone do przechowywania, producent poniósł już wszystkie nakłady związane z prowadzeniem sadu i zbiorem owoców. Jeżeli ktoś sięga po niesprawdzony, niedopuszczony do obrotu produkt, to ponosi bardzo duże ryzyko. Preparat, który nie zadziała, może spowodować zepsucie się owoców. Przez pozostałości wykryte w jabłkach w momencie ich sprzedaży sadownik nie otrzyma należności za wyprodukowany towar i będzie musiał pokryć koszty utylizacji. Dlatego nie warto ryzykować, używając nielegalnych produktów – także na końcowym etapie ochrony i podczas przechowywania zbiorów.
Przy okazji należy obalić mit opłacalności stosowania okazjonalnie kupowanych preparatów nieznanego pochodzenia, ponieważ w rzeczywistości jest ona pozorna. – Te oszczędności naprawdę są bardzo małe! Nielegalne produkty są zazwyczaj tańsze o 15-20%, niekiedy nieznacznie więcej. Jeśli ktoś ma 10-hektarowy sad i zapłaci 20-30 zł mniej za ochronę każdego hektara, to nadal symboliczna kwota, biorąc pod uwagę, że wartość produkcji jabłek z 1 ha sadu to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Konsekwencje zabiegów z użyciem podrabianych preparatów są bardzo kosztowne. Ryzyko jest potężne, a zysk złudny. Po prostu nie opłaca się ryzykować – podsumowuje ekspert z INNVIGO.
autor: Małgorzata Pałasz
informacja prasowa