w ,

Samozbiory z VAT-em. Rolnicy i sadownicy zapłacą za własną stratę!

Samozbiory z VAT-em. Rolnicy i sadownicy zapłacą za własną stratę

Kiedy rolnicy w akcie desperacji zaczęli zapraszać ludzi do tzw. samozbiorów — by ratować choć część plonów przed zmarnowaniem — nikt nie przypuszczał, że państwo upomni się jeszcze o… podatek VAT. Okazuje się, że dramat rolniczy w Polsce ma kolejny wymiar – tym razem fiskalny.

Samozbiory jako symbol bezradności

„Weź, bo i tak się zmarnuje” – to hasło w ostatnich tygodniach słychać było w wielu regionach Polski. Rolnicy, którzy nie byli w stanie sprzedać papryki, kapusty czy ziemniaków po opłacalnych cenach, zaczęli organizować samozbiory – społeczne akcje, podczas których każdy mógł przyjechać i zabrać plony, często nieodpłatnie lub za symboliczną złotówkę.

Z założenia miała to być forma solidarności i ulga w obliczu strat. Dziś okazuje się, że dla wielu może to być… kosztowna pomoc.

Ministerstwo Rolnictwa: to nie nasza sprawa

Dziennikarze portalu „Życie Stolicy” zapytali Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW), czy resort zamierza stanąć po stronie rolników i wystąpić do Ministerstwa Finansów o zaniechanie poboru podatku VAT od samozbiorów. Odpowiedź? Krótka i chłodna.

Resort odesłał sprawę do Ministerstwa Finansów, podkreślając, że „organem właściwym w zakresie podatków jest Minister Finansów”. Na ponowne pytania – cisza. Żadnych deklaracji, żadnej inicjatywy.

Ministerstwo Finansów: samozbiory podlegają VAT

Z kolei Ministerstwo Finansów nie pozostawia wątpliwości. W odpowiedzi na pytania dziennikarzy potwierdziło, że:

„Działalność rolnicza może być opodatkowana podatkiem VAT na zasadach ogólnych albo z zastosowaniem procedury dla rolników ryczałtowych.”

Co to oznacza w praktyce?

Rolnicy ryczałtowi (czyli ci, którzy nie rozliczają się jako czynni podatnicy VAT) – nie muszą płacić VAT od samozbiorów, jeśli dotyczą one produktów z ich własnej produkcji.

Rolnicy nie-ryczałtowi, czyli czynni podatnicy VAT – muszą. Nawet jeśli rozdają swoje warzywa i owoce za darmo.

Ministerstwo wyjaśnia, że nieodpłatne przekazanie towaru (np. rozdanie papryki z pola) może być traktowane jako „nieodpłatna dostawa towarów”, a ta – jeśli przy produkcji rolnik odliczał VAT – podlega opodatkowaniuPodstawą opodatkowania jest wówczas koszt wytworzenia towaru w momencie przekazania.

Prezent? Tak, ale tylko do 20 zł

Niektórzy rolnicy liczyli, że fiskus uzna rozdane plony za „prezenty o małej wartości”, które są zwolnione z VAT. Jednak, jak przypomina Ministerstwo Finansów, żeby tak było, trzeba prowadzić dokładną ewidencję osób, które otrzymały produkty. A jeśli ewidencji nie ma – pojedynczy towar nie może być wart więcej niż 20 zł nettoW praktyce oznacza to, że nawet kilka główek kapusty przekazanych jednej osobie może przekroczyć ten próg.

„Nie możemy zrezygnować z podatku, bo Unia”

Zapytane, czy możliwe byłoby wprowadzenie rozporządzenia zaniechającego poboru podatku w takich wyjątkowych sytuacjach, Ministerstwo Finansów rozłożyło ręce.

Resort tłumaczy, że VAT jest podatkiem zharmonizowanym w Unii Europejskiej, a Polska ma obowiązek stosować przepisy zgodne z prawem wspólnotowym.

„Zaniechanie poboru podatku mogłoby naruszyć zasadę neutralności VAT oraz przepisy dotyczące środków własnych Unii Europejskiej” – podkreśla resort.

Innymi słowy – nawet jeśli rolnik nie zarobił złotówki, państwo nie zrezygnuje z należności, bo… prawo unijne na to nie pozwala.

Rolnicy w potrzasku fiskusa

W efekcie rolnicy, którzy w desperacji postanowili rozdawać plony, by nie patrzeć, jak gniją na polach, dziś mogą zostać obciążeni podatkiem od własnych strat. Nie dość, że produkcja okazała się nieopłacalna, to jeszcze fiskus domaga się podatku od „przychodu, którego nie było”. Czy państwo naprawdę nie potrafiło znaleźć ludzkiego rozwiązania? Czy naprawdę każda marchewka i każda główka kapusty musi być opodatkowana? Tymczasem ministerstwa przerzucają się odpowiedzialnością. Rolnictwo mówi „to nie my”, a Finansów – „to prawo unijne”. W rezultacie rolnicy czują się dwukrotnie ukarani – najpierw przez rynek, a teraz przez własne państwo.

Samozbiory miały być gestem solidarności, a stały się kolejnym symbolem bezduszności systemu. Czy naprawdę w kraju, który chlubi się tradycją rolniczą, nie można było znaleźć rozwiązania, które nie każe płacić podatku od oddawania jedzenia? Być może najbliższe miesiące pokażą, czy którykolwiek z resortów zdecyduje się jeszcze raz spojrzeć na tę sprawę – tym razem z perspektywy zdrowego rozsądku, a nie unijnego paragrafu.

opracowanie własne na podstawie źródła: https://zyciestolicy.com.pl/

UDOSTĘPNIJ

Pociąg pasażerski dużych prędkości uderza w ciężarówkę przewożącą tysiące gruszek.

Wyższa premia dla młodych rolników – 300 tys. zł.