Sadownicy z niepokojem patrzą na prognozy pogody. – Część drzewek takich jak jabłonie, śliwy czy morele – wypuściła już pąki, a to oznacza, że przymrozki mogą im teraz poważnie zaszkodzić – mówią reporterce TOK FM Annie Gmiterek-Zabłockiej sadownicy spod Opola Lubelskiego – Maciej Cybulak i Piotr Chojecki
Zeszłoroczne mrozy, które pojawiły się w kwietniu, a po których przyszło gradobicie, spowodowały, że znaczna część sadowników z Lubelszczyzny straciła nawet 80-90 procent upraw. Mróz zniszczył drzewka i krzewy owocowe. Sadownicy próbowali wtedy różnych sposobów, by zabezpieczyć swój dobytek przed niskimi temperaturami powietrza. Palili ogniska i stosowali odymianie, ale to niewiele pomogło.
W tym roku boją się, że będzie podobnie. Po bardzo ciepłych dniach pod koniec marca i w początkach kwietnia, przyszły nocne przymrozki. Mają się utrzymać przez kilka dni. – Większość odmian jabłoni jest w fazie początku zielonego pąka, natomiast niektóre odmiany – w fazie mysiego ucha – mówi Maciej Cybulak, sadownik spod Opola Lubelskiego.
Co to oznacza? – Faza mysiego ucha jest wtedy, gdy pąki są jeszcze sklejone w liściach, taki początek wegetacji – wyjaśnia nasz rozmówca. Jak dodaje, bardziej rozwinięte – jeśli chodzi o wiosenny rozkwit – są śliwy czy czereśnie. – Tam już nawet widać pojedyncze rozkwitnięte kwiaty. I one są najbardziej teraz narażone na ten mróz – mówi Cybulak.
Problem dostrzega też grupa producencka „JózefówSad” z Józefowa nad Wisłą, która skupia 160 producentów owoców. – Na razie po tych pierwszych dniach przymrozków widzimy jeszcze nieznaczącą stratę w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia przed rokiem. Ale oczywiście śledzimy prognozy i mamy obawy. Wiem, że część sadowników zawiozła do sadów takie specjalne grzejniki, by w nocy ogrzewać powietrze. To jedna z metod chroniących przed skutkami przymrozków – mówi prezes grupy, Piotr Chojecki. Jak dodaje w rozmowie z TOK FM, nie wszystkich na to stać, bo zakup jednego takiego piecyka wraz z peletem, to koszt 100 zł, a na jeden hektar sadu potrzeba 200 takich piecyków. – Przymrozki do minus 6 czy minus 7 stopni, przy obecnym etapie wegetacji roślin, mogą już znacząco negatywnie wpłynąć na nasze plony – przyznaje nasz rozmówca.
Źródło: tokfm.pl
Czytaj całość wywiadu na stronie: https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,189654,31839439,sadownicy-z-niepokojem-patrza-na-prognozy-pogody-i-zapowiadane.amp