Nie lepiej sytuacja wygląda z ceną jabłek konsumpcyjnych. Rolnicy dostają za kilogram od złotówki do 1,50 złotego, w zależności od odmiany. A powinni co najmniej złotówkę więcej – do nawet 2,50 złotego. Jak mówią sandomierscy sadownicy w skupach pola do negocjacji brak, dlatego, że niska cena może być skutkiem zmowy cenowej przedsiębiorców.
– Instytucjom kontrolnym będzie bardzo trudno to zweryfikować, sprawdzić. Ale dziwnie wygląda, jeżeli tego samego dnia trzy zakłady przerywają pracę z uwagi na awarię, remont, ewentualnie coś innego – uważa Krzysztof Tworek, wójt Obrazowa.
Jak tłumaczą sadownicy, taka sytuacja ma powodować kolejki, a te, wpłynąć na obniżenie ceny. Podobne praktyki, mają odbywać się każdego roku.
– To są takie zagrywki, które noszą znamiona tej przewagi konkurencyjnej, przedsiębiorcy w ten sposób oni testują czy sadownicy przywiozą te jabłka, jeśli przywiozą gotowi sprzedać po 60 groszy, to czemu mamy mu dać 70? – wyjaśnia Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętorzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ma dowody, że do zmowy cenowej na tym rynku może dochodzić. Zarzuty usłyszeli na razie prezesi kilku firm z Wielkopolski.
– Chociaż dozwolone jest naśladownictwo cenowe, czyli obserwowanie cen innych podmiotów i tworzenie na tej podstawie własnej oferty, to zabronione jest uzgadnianie i koordynowanie cen z konkurentami – mówi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Eksperci radzą, by ze sprzedażą jabłek, na razie się wstrzymać. Problem polega jednak na tym, że nie wszyscy sadownicy, mają chłodnie do przechowywania owoców.
Rozwiązaniem, byłyby także zrzeszenia rolnicze, które na rynku, miałyby więcej do powiedzenia lub przydomowe przetwórnie, w których można by przerabiać owoce, bez konieczności współpracy z monopolistami.
źródło: TVP KIELCE






