w

Sadownicy podejrzewają przetwórców o zmowę cenową, która pozbawia ich zarobku

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów twierdzi, że przedsiębiorcy, przetwarzający owoce, mogą wspólnie umawiać się na zaniżone ceny, tak, by na transakcjach, zarabiali… tylko oni. Do takich praktyk, miało dochodzić w Wielkopolsce, ale i świętokrzyscy rolnicy twierdzą, że zmowę cenową, poznali na własnej skórze.
Na Sandomierszczyźnie sadownikom brakuje wszystkiego. Rąk do zbioru jabłek; dobrej jakości owoców, bo tę zniszczyła pogoda; korzystnej ceny w skupach. Nie brakuje tylko jednego. Narzekania.
– Koszty produkcji jabłek są coraz większe. Bo nie dość, że środki ochrony, nasz nakład pracy no i robocizna… A my dostajemy cenę 60 groszy za kilogram… No dziś jest to 63 grosze. Przy tych nakładach i kosztach cena powinna być jeden złoty, złoty dwadzieścia – mówi Rafał Kędziora, sadownik z gminy Obrazów.

Nie lepiej sytuacja wygląda z ceną jabłek konsumpcyjnych. Rolnicy dostają za kilogram od złotówki do 1,50 złotego, w zależności od odmiany. A powinni co najmniej złotówkę więcej – do nawet 2,50 złotego. Jak mówią sandomierscy sadownicy w skupach pola do negocjacji brak, dlatego, że niska cena może być skutkiem zmowy cenowej przedsiębiorców.

– Instytucjom kontrolnym będzie bardzo trudno to zweryfikować, sprawdzić. Ale dziwnie wygląda, jeżeli tego samego dnia trzy zakłady przerywają pracę z uwagi na awarię, remont, ewentualnie coś innego – uważa Krzysztof Tworek, wójt Obrazowa.

Jak tłumaczą sadownicy, taka sytuacja ma powodować kolejki, a te, wpłynąć na obniżenie ceny. Podobne praktyki, mają odbywać się każdego roku.

– To są takie zagrywki, które noszą znamiona tej przewagi konkurencyjnej, przedsiębiorcy w ten sposób oni testują czy sadownicy przywiozą te jabłka, jeśli przywiozą gotowi sprzedać po 60 groszy, to czemu mamy mu dać 70? – wyjaśnia Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętorzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ma dowody, że do zmowy cenowej na tym rynku może dochodzić. Zarzuty usłyszeli na razie prezesi kilku firm z Wielkopolski.

– Chociaż dozwolone jest naśladownictwo cenowe, czyli obserwowanie cen innych podmiotów i tworzenie na tej podstawie własnej oferty, to zabronione jest uzgadnianie i koordynowanie cen z konkurentami – mówi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Eksperci radzą, by ze sprzedażą jabłek, na razie się wstrzymać. Problem polega jednak na tym, że nie wszyscy sadownicy, mają chłodnie do przechowywania owoców.

Rozwiązaniem, byłyby także zrzeszenia rolnicze, które na rynku, miałyby więcej do powiedzenia lub przydomowe przetwórnie, w których można by przerabiać owoce, bez konieczności współpracy z monopolistami.

źródło: TVP KIELCE

UDOSTĘPNIJ

Z 15 hektarów udało się zerwać tylko 15 skrzyń jabłek. Zbiory trwały półtora dnia

Zmiana na stanowisku Dyrektora Instytutu Ogrodnictwa – PIB