„Promocja” owoców w Polsce – słodki interes niewielu?
Branża sadownicza w Polsce od lat boryka się z problemem spadającej konsumpcji jabłek. O ile towarzystwa śmietankowe zarządzające funduszami na promocję owoców wydają ogromne sumy na „działania marketingowe”, o tyle efekty tych działań są co najmniej wątpliwe. Powstaje pytanie: dlaczego pomimo tak dużych nakładów finansowych, Polacy wciąż jedzą coraz mniej jabłek?
Promocja dla wybranych?
Zauważamy, że istnieje ścisły związek między osobami zarządzającymi promocją owoców a spadkiem konsumpcji. To,co powinno być szeroko zakrojoną kampanią edukacyjną i promocyjną, skierowaną do wszystkich konsumentów, często sprowadza się do działań ukierunkowanych na wąskie grupy odbiorców.
Paradoksalnie, głównymi beneficjentami tych kampanii są często sami sadownicy, osoby związane z tą branżą oraz portale branży sadowniczej. Budżety przeznaczone na zwiększenie konsumpcji owoców są wykorzystywane na organizowanie eventów i szkoleń dla osób, które już zajmują się produkcją jabłek lub są bardzo z nią powiązane.
To jak próba przekonania cukiernika, by jadł więcej ciast, lub sadownika, by spożywał więcej jabłek.
Gdzie są prawdziwi konsumenci?
W sytuacji, gdy w Polsce mamy miliony potencjalnych konsumentów owoców, kampanie promocyjne skupiają się na wąskiej grupie producentów. Zamiast docierać do szerokiego grona odbiorców, działania marketingowe są skierowane do tych, którzy już są zaangażowani w branżę.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Osoby zarządzające funduszami na promocję owoców często mają powiązania z branżą i czerpią z tego korzyści. Taki układ prowadzi do sytuacji, w której pieniądze przeznaczone na promocję owoców są wydawane w sposób nieefektywny, a prawdziwi konsumenci pozostają pominięci.
Co zrobić, by zmienić sytuację?
Aby skutecznie zwiększyć konsumpcję jabłek w Polsce, konieczne są głębokie zmiany w podejściu do promocji owoców. No ale co ja mogę pisać?
Dopóki promocja owoców będzie służyła głównie interesom wąskiej grupy osób, a nie potrzebom konsumentów, trudno będzie mówić o trwałych efektach.
Jako osoba głęboko związana z branżą sadowniczą, od lat obserwuję z niepokojem sytuację, w której środki przeznaczone na promocję polskich owoców wydawane są często w sposób, który trudno uznać za efektywny. Mówimy tu o ogromnych kwotach, sięgających nawet 9 milionów złotych, które wydawane są na różnego rodzaju działania marketingowe. A efekty? Niestety, często są one mizerne, a konsumpcja owoców w Polsce wciąż spada.
Zastanawiam się, czy wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak poważny problem to stanowi. Przecież to nasze wspólne dobro – polskie owoce, które powinny znaleźć się na stołach wszystkich Polaków. A tymczasem, zamiast inwestować w działania, które realnie zwiększą sprzedaż, wydaje się, że część środków jest przeznaczana na mniej istotne cele.
Gdzie podziały się miliony?
Wielokrotnie uczestniczyłam w wydarzeniach finansowanych z funduszy promocji owoców. Nie mam wątpliwości, że kilka z tych inicjatyw ma charakter edukacyjny i jest potrzebny. Jednakże, czy na pewno wszystkie te konferencje w pięknych hotelach z wystawnym jedzeniem dla prasy sadowniczej, szkolenia dla organizatorów i wyjazdy zagraniczne są niezbędne?