Trwają „zbiory” jabłek w sadach. Jednak słowo „zbiory” nie pasuje do wykonywanej pracy, ponieważ owoców się nie zbiera, a szuka. W moim sadzie z jednego drzewa powinienem pozyskać ok. 50 kg owoców, jednak taką wagę uzyskujemy z 10-12 drzew. Niektóre jabłonie nie obrodziły w owoce. To tragiczna sytuacja, która jest efektem wiosennych mrozów, letniej suszy i gradobicia – pisze na swoich social media sadownik Robert Gogółka.
W niektórych rejonach powiatu opolskiego, tych najbardziej dotkniętych żywiołem, sadownicy zakończyli zbiory jabłek chwilę po ich rozpoczęciu. Niestety nieurodzaj spowodowany warunkami atmosferycznymi w województwie lubelskim i świętokrzyskim skutkuje większym importem owoców z innych krajów. Sytuacja rolników w województwie mazowieckim jest zdecydowanie lepsza, jednak nie zmienia to faktu, że owoców na rynku już brakuje, a to dopiero początek sezonu.
Ubezpieczone gospodarstwa dostaną odszkodowania, a wszyscy rolnicy „rekompensaty”. Jednak nie jest to tak kolorowa sytuacja jak możemy usłyszeć w mediach, ponieważ to wsparcie nie rekompensuje rolnikom poniesionych start i kosztów, a jedynie wspomaga budżet gospodarstwa. To ciężki czas dla rolnictwa, który wymaga wprowadzenia konkretnych rozwiązań wspierających rolnictwo – dodaje we wpisie sadownik.
źródło: