w

Niektórzy jadą przez całą Polskę, żeby kupić nasze jabłka – mówią sadownicy z okolic Grójca

Samozbiory pod Grójcem przyciągają tłumy. „Przyjeżdżają nawet z Brazylii”

Na podstawie artykułu Mateusza Dolaka, Wirtualna Polska (WP.pl)

W okolicach Grójca w województwie mazowieckim samozbiory jabłek stały się prawdziwym hitem sezonu. Do lokalnych sadowników przyjeżdżają nie tylko mieszkańcy Mazowsza, ale też turyści z całej Polski, a nawet z zagranicy. Rodziny z dziećmi, grupy znajomych i ciekawscy podróżnicy chętnie biorą udział w tym wyjątkowym doświadczeniu – zbieraniu owoców prosto z drzewa.

„Przyjeżdżają rodziny z dziećmi, ale także goście z różnych zakątków świata. Niektórzy jadą przez całą Polskę, żeby kupić nasze jabłka” – mówią sadownicy z okolic Grójca, cytowani przez Wirtualną Polskę.

Ekologiczne jabłka w cenie, ale trudne w uprawie

W rozmowie z wp.pl Artur Jagielliński, sadownik spod Warki, wyjaśnia, że prowadzi ekologiczne gospodarstwo o powierzchni około 16 hektarów. Jak mówi, ceny skupu nie zawsze pozwalają na zysk.

„Ekologiczne jabłka przemysłowe skupowane są po 1,20–1,30 zł za kilogram, a deserowe od 1,80 do 2 zł. Produkcja jest droższa niż przy zwykłych jabłkach, więc w słabszych sezonach wychodzimy na zero” – przyznaje Jagielliński.

W sklepach kilogram ekologicznych jabłek potrafi kosztować nawet 10 zł. W jego sadzie w czasie samozbiorów można kupić owoce za 5 zł za kilogram i spróbować ich prosto z drzewa.

„Sklepowe jabłka zanim trafią do konsumenta, leżą kilkanaście dni w chłodniach i transporcie. U nas można zjeść takie, jakie natura stworzyła” – dodaje sadownik.

Samozbiory jako dodatek do działalności

Państwo Jagiellińscy traktują samozbiory jako sposób na kontakt z ludźmi i promocję ekologicznego rolnictwa.

„Przyjeżdżają do nas głównie rodziny z dziećmi. Dla dzieciaka możliwość zerwania jabłka prosto z drzewa to frajda i możliwość poznania świata. Mamy też gości z Indii, Wielkiej Brytanii, a nawet z Brazylii” – mówi Zuzanna Jagiellińska w rozmowie z WP.pl.

Mimo popularności takiej formy sprzedaży, samozbiory to wciąż tylko około jeden procent ich całkowitej sprzedaży.

„Mamy duże gospodarstwo, nie możemy polegać tylko na detalu. Skupy i przetwórnie zawsze mają przewagę” – przyznaje pan Artur.

Od turystów po pilotów dreamlinerów

W Marysinie, po drugiej stronie powiatu grójeckiego, gospodarstwo prowadzą państwo Omenowie. Również oni zapraszają odwiedzających na samozbiory.

„To raczej przyjemność – ludzie przyjadą, nazbierają, czasem zorganizują ognisko czy piknik. To frajda” – mówi Paweł Omen.

W ich sadzie bywa nawet dziesięć rodzin dziennie. Niektórzy biorą po kilka kilogramów jabłek, inni setki.

„Mamy pana z Mazur, który przyjeżdża większym autem i sam zbiera 400 kg. Kiedyś odwiedził nas pilot dreamlinera – zachwycał się naszym starym motocyklem WSK” – wspomina sadownik.

Trudny rynek, niskie ceny

Mimo entuzjazmu klientów, sytuacja sadowników nie jest łatwa. Wiosenne przymrozki zniszczyły dużą część plonów, a ceny w skupach nie pokrywają kosztów produkcji.

„Jabłko od chłopa jest kupowane za ułamek ceny, jaką płaci się w sklepie. W skupie biorą po 65 groszy za kilogram. Na samozbiorach możemy dostać 2 zł, ale to nadal niewielka część sprzedaży” – tłumaczy Paweł Omen.

Źródło: Wirtualna Polska, autor: Mateusz Dolak 

Na podstawie artykułu dostępnego na portalu wp.pl

UDOSTĘPNIJ

UOKiK nie widzi, aby na rynku owoców i warzyw dochodziło do niedozwolonych praktyk

Kupił stary wóz, ustawił go tuż przy ruchliwej trasie… i sprzedaje jabłka po 30 złotych