Dramatycznie brakuje ludzi do zrywania jabłek, część zbiorów prawdopodobnie pozostanie w sadach. Tak źle jak teraz jeszcze nie było- poinformował prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski.
„W sadownictwie jest mnóstwo problemów, najważniejsze to braki siły roboczej, koszty energii i brak rynków zbytu w związku z wojną w Ukrainie” – powiedział PAP Maliszewski.
„Brakuje nam pracowników, mężczyzn szczególnie” – podkreślił szef związku sadowników. Związek próbuje pozyskać pracowników z innych państw np. z Uzbekistanu, Nepalu, Indii, ale są problemy z wizami.
Zaznaczył, że Polacy kompletnie nie interesują się pracą w sadach, jest zbyt duży „socjal” i raczej to wyeliminowało już naszych rodaków na stałe z prac polowych. Sadownicy nie są w stanie zapłacić Polakom oczekiwanego wynagrodzenia, bo produkty sprzedawane są zbyt tanio, a koszty produkcji (np. energia, nawozy) są wysokie.
Jeżeli chodzi o zbiory jabłek, to ich wielkość będzie porównywalna z ubiegłym rokiem, może to być ok. 4 mln ton, ale ze względu na braki pracowników nie uda się zebrać wszystkich owoców – zaznaczył.
Zdaniem prezesa, podstawowy dylemat, jaki dzisiaj mają sadownicy – to decyzja, czy przetrzymać jabłka w chłodni czy też sprzedawać je od razu. Wielu decyduje się na handel, co widać na rynku – jabłek jest dużo, a ceny niskie. Jednak przechowywanie jabłek też nie gwarantuje uzyskania wyższych cen, bo energia drożeje i nie wiadomo jaka sytuacja będzie na wiosnę.
Bardzo słabo jest w tym roku z eksportem jabłek – stwierdził szef Związku. Jak mówił, dotychczas duże ilości owoców wysyłane były na Wschód (Białoruś, Ukraina), teraz tylko pojedyncze przesyłki trafiają do tych krajów. Są problemy z eksportem do Egiptu, bo w związku z niepewną sytuacją kraj ten „trzyma pieniądze” na zakup zbóż. Jest natomiast sprzedaż polskich jabłek na rynek europejski, niektóre kraje kupują je ze względu na bardzo niską cenę – zaznaczył.
„To wszystko jest jednak za mało w stosunku do tego, co powinno być o tej porze i było w poprzednich latach. Zawsze były problemy w sadownictwie, ale tak źle jak w tym sezonie jeszcze nie było. Jeżeli konflikt na Ukrainie się nie zakończy, sadownicy pozostaną bez rynków zbytu. Jest pesymizm w branży” – posumował Maliszewski
źródło: PAP