Maliszewski wskazuje, że problemy sadowników to z jednej strony efekt niskich cen w skupie, ale też trudności z dostępnością pracowników sezonowych w Polsce. W tym drugim przypadku tąpnięcie, jak wyjaśnia, nastąpiło z uruchomieniem programu 500 plus przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, czyli dopłat 500 zł na dziecko. W przyszłym roku ta kwota wzrośnie do 800 zł.
– Od momentu wprowadzenia świadczenia 500 plus niestety widzimy lawinowy spadek chętnych do zbiorów. Ludzie nie podejmują pracy i nie kryją się z tym, że „wolą żyć z socjalu”. Mówią to zarówno plantatorzy w takich centrach jak Grójecczyzna, gdzie jest duża koncentracja produkcji, jak i w innych regionach – relacjonuje Maliszewski.
Dlaczego brakuje rąk do pracy sezonowej przy owocach?
Prezes Związku Sadowników RP zaznacza, że rynek pracowników do zbioru owoców obserwuje od ponad 20 lat. Nie tylko zresztą w Polsce. Z obserwacji Maliszewskiego wynika, że praca sezonowa ma się o wiele lepiej w Europie Zachodniej niż u nas. I wcale nie chodzi tylko o dostępność cudzoziemców.
– W krajach Europy Zachodniej wciąż widać kult pracy. U nas natomiast świadczenie 500 plus zniechęciło do jej podejmowania – twierdzi Maliszewski.
Ekspert podkreśla, że sadownicy w zachodniej części Unii Europejskiej bazują głównie na rękach obcokrajowców. Ale i tak np. w Holandii przy zbiorach pracuje więcej Holendrów niż Polaków w Polsce. Bo jest to dla młodych dobra lekcja.
Tam bardzo często młodzież nawet z dobrze sytuowanych rodzin zarabia sobie przy zbiorze owoców dodatkowe pieniądze. Rodzice mówią do dzieci, że muszą poznać smak pracy fizycznej. Chodzi o to, by poznały wartość pieniądza i nauczyły się szacunku do zarabiania – twierdzi Maliszewski.
źródło: money.pl