Analiza 1500 pół na sześciu różnych kontynentach wskazuje na to, że spadek plonów bardzo wielu roślin uprawnych jest nieuchronny i będzie postępował. Problem jest poważny i wiąże się z owadami.
W naszej strefie klimatycznej podstawą zapylania roślin są owady, przede wszystkim pszczoły, ale również trzmiele, osy, motyle, chrząszcze, a nawet komary, z czego mało kto zdaje sobie sprawę. Samców komarów nie interesuje bowiem krew, ale właśnie nektar. Rola pszczół jest ogromna. A spadek ich liczebności ma bardzo duże przełożenie na rozwój roślin, w tym plony rolnicze.
Badania opublikowane w „Nature Ecology & Evolution” wskazują na to, że problem jest coraz poważniejszy. Jak czytamy, malejące populacje zapylaczy mogą zagrozić światowej produkcji żywności. Nawet do 60 procent światowych plonów jest teraz mocno ograniczona przez brak dostatecznej liczby zapylających je zwierząt, które – według wcześniejszych badań – przyczyniają się do zapylenia 88 procent roślin kwiatowych na świecie, a także 75 procent wszystkich upraw.
Naukowcy z Uniwersytetu Rutgersa w Nowym Brunszwiku odkryli, że uprawy także wielu roślin sianych przez człowieka są ograniczone z powodu tych niedoborów.
Wiemy, że najbardziej obrywają jabłonie, borówki, uprawy kawy i roślin strączkowych czy dyni. Ich plony się kurczą. Można je zwiększyć poprzez stymulowanie pól uprawnych w taki sposób, aby przyciągały więcej pszczół czy motyli. W przeciwnym razie grozi nam ograniczenie różnorodności uprawianych roślin. Kłopot bowiem nie dotyczy zbóż takich jak ryż, pszenica i inne. One są wiatropylne i obywają się bez owadów.
zródło: zielona.interia.pl/