Zmarzły truskawki, owoce w sadach, zmarzł rzepak. Przymrozki zaatakowały z dużą siłą, co będzie miało wpływ na mniejsze plony. To z kolei przełoży się na ceny – businessinsider.com.pl
Tak ciepłego początku wiosny nie było od dawna. Temperatura w marcu przekraczała przez wiele dni 20 stopni. To spowodowało, że drzewa niemal natychmiast się zazieleniły, a pąki wystrzeliły. Niestety, pogoda w kwietniu płata figle i przez kilka dni w wielu regionach kraju pojawiły się przymrozki.
Plantatorzy i sadownicy ruszyli do akcji. Robili wszystko, co mogli, by uratować jak najwięcej przyszłych plonów: palili ogniska, odymiali uprawy, nakrywali otuliną truskawki, winnice ściągnęły helikopter, by ten, mieszając warstwy powietrza, podnosił temperaturę przy ziemi.
W niektórych regionach kraju nawet takie działania nie miały sensu. Temperatura spadła poniżej 10 stopni. Z tak dużym mrozem sadownicy i plantatorzy nie byli w stanie wygrać. Największe straty odnotowano w rejonie Sandomierza, a także w województwach lubelskim i wielkopolskim. Ale i w pozostałych częściach kraju doszło do mniejszych lub większych strat. Ucierpiały jabłonie, grusze, śliwy, czereśnie, agrest, truskawki, porzeczki, borówki. Wymroziło winorośl, a nawet rzepak. Możliwe, że mrozy miały wpływ także na orzechy. Wielu rolników mówi o prawdziwym kataklizmie, a w gminach już szacowane są straty.
Jak duże okażą się te straty trudno, jak twierdzi, jednoznacznie ocenić. – Jak zwykle będą one zależały od regionu, ukształtowania terenu, na którym posadzono sad lub plantację krzewów jagodowych, gatunku, odmiany, a także od tego, czy producenci stosowali jakieś sposoby ochrony przed przymrozkami. Na rzetelną, ogólnokrajową ocenę skutków trzeba jeszcze poczekać – mówi.
Sytuacja na pewno okaże się zróżnicowana w poszczególnych regionach kraju i w odniesieniu do konkretnych gatunków. – W skrajnych przypadkach należy spodziewać się braku plonu – mówi wprost Witold Boguta.
– Ponieważ przymrozki wystąpiły w wielu państwach, odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, bo podaż nie będzie zależała tylko od sytuacji w Polsce, ale szerzej w Europie. Wydaje się, że produktów na świeży rynek powinno wystarczyć. Biorąc pod uwagę znany fakt, że producenci zasadniczo nie mają wpływu na cenę, za którą sprzedają swoje produkty, niższa produkcja wcale nie musi przełożyć się na wyższe ceny, które otrzymają. Miejmy jednak nadzieję, że tak się stanie. Natomiast handel zapewne podyktuje konsumentom wyższe ceny, wykorzystując fakt niższej produkcji – mówi prezes KZGPOiW.
Jakub Olipra, starszy ekonomista z Departamentu Analiz Makroekonomicznych Credit Agricole Bank Polska, twierdzi iż dynamika cen owoców może przekroczyć w miesiącach letnich 10 proc. – Obecnie mamy deflację – spadek cen w ujęciu rocznym. Dużo zależeć będzie od możliwości zastąpienia niższej krajowej produkcji importem – informuje.
źródło: businessinsider.com.pl