O czereśniowej drożyźnie krążą już legendy. Tym większym zaskoczeniem są ceny z samozbiorów. Przyjedziesz do sadu, wejdziesz na drabinę i masz czereśnie tanie jak barszcz. „Fakt” przyjrzał się pierwszym tegorocznym ofertom z czereśniowych sadów.
Samozbiory są znane i lubiane w Niemczech, Kanadzie czy choćby we Francji. Polubili je też Polacy, którzy mają okazję oszczędzić.
Propozycja dla amatorów niepryskanych czereśni — można odwiedzić sad w powiecie wielickim (woj. małopolskie). Najpierw jednak — telefon. Kto się zapowie, może ruszyć na samozbiór.
Zapraszam do zbierania sobie czereśni. Drzewa stare, wysokie. Drabina dostępna na miejscu.
Właścicielka sadu zapewnia klientom toaletę i parking. Przewidziano też miejsce do posiłku. Kilogram owoców, które słyną z drożyzny, jest w cenie 7 zł. I to do negocjacji! – fakt.pl
Sadownik z powiatu grójeckiego pisze w ogłoszeniu, że z Warszawy jedzie się do niego 35 minut. Jak cena? Drożej niż w okolicach Krakowa, bo kilogram czereśni po 15 zł, ale w grę wchodzą dodatkowe atrakcje.
Do dyspozycji 11 hektarów zielonego sadu na wszelką aktywność z dzieciakami i zwierzętami. Po uzgodnieniu można odpalić ognisko czy nawet urządzić biwak. Wszelkie inicjatywy do realizacji! — zachęca właściciel sadu. Jak dodaje, po 29 maja dojrzeją kolejne czereśnie, a zbiory są „od świtu do zmierzchu”. Zainteresowani muszą się prędzej zgłosić telefonicznie.